sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział: 5. Otwarte serce.. - Śnieżka.

Rozdział: 5. – Nowy na… Midgardzie?
Loki pokonał dystans między zamkiem, a więzieniem w zastraszająco szybkim tempie. Tuż przed fortecą postanowił wymijać wszystkich, jak to tylko będzie możliwe. Modlił się, by nie spotkać Amory, Thora czy nawet cholera jasna samego Odyna!
Loki był przerażony, prawie potknął się o własne nogi, wbiegając po schodach. Gdy tylko przebył długość korytarza, nie widząc praktycznie nikogo nie co się uspokoił. Musiał przeanalizować wszystko, co mogło być na pozór zwyczajne, jak na przykład słowa jego matki, czy słowa węża. Zamknął oczy. Otworzył drzwi, wszedł do środka. Loki oparł się o nie całym ciężarem ciała. Wrota zamknęły się z cichym i głuchym hukiem, a młody książę zjechał po nich. Ukrył twarz w ramionach, opierając cały jej ciężar na kolanach, a następnie rozpłakał się. Bał się… Bał co przyniesie jego własna, smętnie wyglądająca przyszłość. Jednocześnie był szalenie ciekawy, jak doszło do tego, iż sam się zmienił.
Odsunął głowę od kolan i spojrzał w sufit. Siedział w milczeniu przypatrując się bieli. On sam, jego matka… To wszystko… go zaczęło przerastać. Loki złapał kilka głębokich oddechów, ale tlen nie dochodził do jego płuc. Starał się nie myśleć, ale wiedział, że panikuje. Do jego oczu wciąż napływały łzy.
Loki podniósł się z ziemi, westchnął i wyprostował się. Musi to jakoś powstrzymać! Nie wierzył, że jego tak zwana zła strona mogła go w przyszłości opętać. Loki otworzył usta i wyszeptał cicho zaklęcie, aby, chociaż magicznie zmyć z siebie śmierdzącą i przyschniętą już krew. Wiedział, że nie potrafi sam nalać wody do bali i tak samo nie wiedział, których specyfików mógłby użyć na swoje ciało.
Wiedział jednak jedno.
Widok węża będzie mu się śnił po nocach, zwłaszcza jego uśmiercona wersja. Westchnął i zaczął się zastanawiać nad tym co uczynił dotychczas. Westchnął ciężko kilka razy i powoli wstał kręcąc się po pokoju. Głowa zaczęła mu pulsować tępym bólem od natłoku myśli. Mruknął coś cicho i zacisnął zęby na wardze, obejmując dłońmi swoją głowę.
Myśląc racjonalnie. Można by powiedzieć, że Frigga wiedziała, że to się stanie i sama przez to zginęła, albo… Loki otworzył szeroko oczy. Była chora, ale co by robił tam w tedy wąż? Tylko tyle zapamiętał z wypowiedzi brata. Czy to możliwe, że Frigge zabiła gadzina, którą to właśnie jego starsza wersja zrobiła, albo tego cholernego gada przyniósł ten dzieciak i Odyn pomyślał, iż to właśnie on Loki go zabił?! To by miało sens. Pokręcony, ale jednak sens!
–          Lokii! – Do jego komnaty wpadł Thor. Był wystraszony, żeby nie powiedzieć przerażony widokiem braku jego ukochanego brata.
–          Jestem, jestem! – Powiedział cicho i smutno. Nie grał. Nie miał na to siły. Tęsknił za Friggą. Smutek i ból ponownie wypełniły jego ciało, postanowił, przełknąć łzy i po prostu wtulić się w brata. Thor był lekko zaskoczony, ale przytulił Lokiego do siebie, a cała euforia oraz radość ze znalezienia brata mu minęła, dając chłopcu niezwykły niepokój. –  Thor mam prośbę… – Wymamrotał cicho pół bóg, a Thor odsunął Lokiego od siebie na długość ramienia.
–          Dla Ciebie bracie? Wszystko! – Krzyknął Thor radośnie. – Czyżbyś chciał się wypłakać? – Zapytał półszeptem, ale i beztrosko.
–          Między innymi, ale mam prośbę, lecz… – Loki zrobił pauzę i wtulił się w dziesięciolatka. – Lecz obiecaj mi, że nigdy mnie nie zdradzisz. – Szepnął błagalnie.
–          Bracie, cóż się stało, iż twierdzisz, że Ci to zrobię..? – Zapytał nie pewnie.
–          Ja… Ja nie chcę o tym rozmawiać… Nie teraz! – Krzyknął płaczliwie Loki. Ukrywając twarz w dłoniach, zjechał po ścianie. Zaskowyczał, łkając. Czuł się jak zranione zwierze, któremu ktoś zaraz miał zabrać ostatni dech w piersi.. – Po prostu mi obiecaj! – Krzyknął, a po policzku spłynęły mu słone krople. Thor przytulił go i rzekł, iż obiecuje mu to oraz wszystko, czego tylko będzie pragnął w przyszłości.
Thor ucałował czoło brata, następnie oznajmił mu z tajemniczym błyskiem w oku oraz uśmiechem, że Odyn ich prosił, aby przyszli w jak najszybszym czasie do zbrojowni, bo będzie im chciał opowiedzieć pewną historię. Dodatkowo Loki dowiedział się, że Wszech Ojciec będzie walczył na Midgardzie. Loki zamrugał kilka razy oczami, a łzy zniknęły z jego oczu. Był zaskoczony.
–          Ojciec nas woła, podobno chce nam coś pokazać. – To podobno… – Stwierdził Thor i zbliżył usta do jego ucha, uśmiechając się ciepło. – Jakiś skarb! – Puścił mu oczko.
***
Odyn szedł spokojnie między krętymi korytarzami, za nim szły jego ukochane dzieci. Thor i Loki. Podeszli do złotych, pięknie wykonanych wrót. Mężczyzna naparł na nie i otworzył je. Wewnątrz był skarbiec. Od prawej strony były różne magiczne rzeczy, takie, jak tesseract czy nawet pewne berło.
–          Muszę wam opowiedzieć pewną historię. – Rzekł surowo, a zarazem niepewnie. Chłopcy, podążyli za nim do środka pomieszczenia. – Siedem lat temu Midgardczycy pogodzili się z prostym faktem, iż nie są sami we w wszech świecie. Nie które te światy uważano za domy bóstw. Inne zaś miały wzbudzać lęk. Z krainy zimna i mroku zaczęły przybywać mroczne, Lodowe Olbrzymy, które zamierzały sprowadzić na Midgard nową epokę lodowcową. – Mężczyzna zrobił pauzę. –  A jednak istoty z Midgardu, zwane również ludźmi, nie musieli stawiać oporu im sami. – Wszech Ojciec spojrzał najpierw na Thora, później na Lokiego. – Ich wielebni kapłani padali na kolana i błagali, abyśmy im pomogli. I odezwa nadeszła. Nasze wojska wyparły Lodowe Olbrzymy do ich świata. Ponieśliśmy wielkie straty, to oczywiste, lecz ich król został pokonany, a źródło ich mocy odebrane. Gdy wojna dobiegła końca opuściliśmy oba te światy i wróciliśmy do domu. Do wiecznego królestwa Asgardu. Czuwamy tu nad bezpieczeństwem, dając im nadzieję i światło pośród gwiazd. To właśnie Asgard i jego wojownicy zaprowadzili spokój na ziemiach Midgardu. Jednak nadejdzie dzień, gdy jeden z was weźmie królestwo pod swoje skrzydła i stanie na starzy tegoż pokoju. - Powiedział i zrobił poważną minę1. Chłopcy popatrzyli po sobie i zaśmiali się łagodnie.
–          Ojcze? A czy… Czy Lodowe Olbrzymy wciąż istnieją? – Spytał Loki zaniepokojonym tonem głosu.
–          Tak… – Odparł Odyn i westchnął. – Laufey jest… – Odchrząknął. – Na dobrych stosunkach z nami.
–          Gdy zostanę królem znajdę i zabije ich wszystkich. – Thor zrobił pauzę i podszedł bliżej ojca uśmiechając się przy tym. – Jak ty Ojcze..
            Odyn podszedł do niebieskiej, migocącej na biało i niebiesko skrzyneczki. Loki czytał o niej. To była… „Szkatuła Wiecznej Zimy”2, czy jakoś tak. Miała formę niebieskiej skrzynki, z drewnianą obudową. Żłobiły ją tajemnicze runy, których nikt już nie znał, nawet Loki nie wiedział, czym one są, co go strasznie nurtowało!
–          Mądry król nigdy, ale to nigdy nie doprowadza do wojny.. – Wszech Ojciec odezwał się, odwracając do nich przodem. Spojrzał na dwóch chłopców, swych synów i dodał łagodnie – lecz jest na nią gotów. – Westchnął.
–          Ja… – Thor zawahał się, lecz dodał szybko. – Jestem gotowy! – Powiedział Thor i uśmiechnął się do Odyna.
–          Ja również! – Powiedział Loki z brakiem jakiejkolwiek walki wewnętrznej z samym sobą.
Obaj chłopcy złapali Odyna za dłonie i ruszyli w stronę wyjścia ze skarbca.
–          Tylko jeden z was obejmie tron. - Rzekł monotonnie i westchnął cicho, Odyn. - Lecz oboje jesteście urodzonymi władcami i będziecie doskonale panować nad Asgardem. – Uśmiechnął się łagodnie. Wyszli i skierowali się do stajni. W końcu Odyn wyruszał na wojnę w Midgardzie.
–          Do zobaczenia, Ojcze! – Powiedzieli chłopcy równocześnie i zaśmiali się łagodnie, mimo to Loki był inny i Odyn o tym wiedział. To się nigdy nie skończy, pomyślał smętnie, wsiadając na swojego konia Sleipnira.
***
Następne miesiące owocowały zwycięstwami Asgardu, na terenie Midgardu, do momentu, aż któregoś dnia, Robb IV Stark oznajmił, iż dla dobra jego ludzi oraz ewentualnych Asgardczyków powinni ustąpić i pozwolić na przyjęcie nowej wiary. Młody król wiedział, iż ta wojna będzie trwała wieczność, no chyba, iż ustąpi i przyjmie dobrowolnie wiarę, tak jak to już zrobiły inne królestwa. Miałoby to i sens, ale nie spodobało się to królowi Asów. Odyn nie zgodził się jednak na to i postanowił zabić króla, bez względu na konsekwencje. O świcie, gdy prawie wszyscy byli spici tak też się stało. Odyn, poderżnął gardło królowi Midgardczyków. Jedyną osobą, która to widziała był syn, króla Midgardczyków. Młodzieniec postanowił oddalić się do pobliskich oddziałów krzyżackich.
Cała armia krzyżacka posiadała uzbrojenie zrobione z kolczug i tunik rycerską, wykonaną z cienkich, drogich materiałów oraz rękawice, które to miały zgięciu palców nie długie, wykonane z białego srebra kolce. Wojowie zgodzili się pomóc mężczyźnie.
Piękna, młoda kobieta, której imienia nikt nie znał, o zielonym jak trawa skąpana w blasku słońca spojrzeniu. Była pierwszą, przywódczynią krzyżaków3. Na jej palcach widniał sygnet rodowy. Nikt nie wiedział, jak jest, ani skąd się wzięła w wojskach krzyżackich, a jej mądre, aczkolwiek zimne, spojrzenia mówiło, że ta nie pochodzi z ziemi. Na sobie kobieta miała podobny strój do swoich wojów, lecz różni się on tym iż inni mieli luźno zwisające, nie opinane pasami spodnie. Jej kobiece rysy ciała musiały mieć paski.
Udział kobiety w planie księcia był prosty, a zarazem genialny. Kobieta miała odwrócić uwagę wojsk Asgardu i zauroczyć ich króla. Później krzyżackie miały wkroczyć i zniszczyć wszystkich oraz wszystko. Kobieta miała być zamknięta w drewnianym więzieniu na czterech, kołach, które kierować się miało do jednego z miast. Król Asów miał uważać, że kobieta ma być sprzedana lub podarowana jednemu z królów, jako podarunek.
–          Pani, uda się wam go pokonać? – Zapytał niepewnie w kierunku kobiety i ukląkł na jednym kolanie.
–          Ależ Oczywiście. – Stwierdziła prosto., że nie, nie dodała tego głośno, lecz otworzyła usta aby odezwać się do chłopaka spokojnie. – Jeżeli się za bardzo boisz, to możesz tu pozostać, będziesz dzierżył władzę nad nowymi krzyżakami, jakby coś poszło nie tak. – Młoda piękność miała za to inny plan. Chciała dopaść Odyna sama, gdzieś i zabić go.
–          Ja… O Pani… Oczywiście. – Chłopak skłonił się w pół i uśmiechnął do kobiety.
***
Odyn wraz ze swoją świtą powoli wracał z wojny na tereny swego Asgardu. Nie miał większego celu by pomagać śmiertelnikom, którzy woleli nową wiarę. Już miał krzyczeć w kierunku Heimdalla, by ten otworzył mu Bifrost, lecz usłyszał krzyk. Kobiece błaganie o pomoc. Król Asów nakazał swym wojskom zatrzymać się i nasłuchiwać. Wrzask ponownie przeciął powietrze. Wszech Ojciec wraz z wojskiem powoli zaczęli iść w kierunku dźwięku, lecz usłyszeli szelest, jakby ktoś lub coś do nich podchodziło, zatrzymali konie. Król Asów rozejrzał się, lecz nie widział nikogo. Nagle łucznicy idący z tyłu zostali zaatakowani przez topory i miecze. Nie dali rady nawet odpowiedzieć na atak, gdy walka znów rozgrzała.
Odyn został w sześćdziesięciu pięciu procentach pozbawiony hufców, lecz nawet osłabiony potrafił wyrżnąć w pień wszystkich Midgardczyków, którzy stanęli mu na drodze, jednak zaintrygowany powozem zatrzymał konia. Sleipnir przystanął, a Odyn rozejrzał się po okolicy, jednocześnie nasłuchując czy aby wszystkich zabito i zsiadł z niego.
Dwa czarne kruki zasiadły na jego ramionach. Zaskrzeczały cicho do ucha mężczyzny w parodii mowy. „Panie twoi synowie mają się dobrze.”, rzekł Munin, a Hugin mu przytaknął. Odyn westchnął i uśmiechnął się rad z wieści, jakie mu przyniesiono, po czym dwa kruki odleciały. Mężczyzna podszedł do powozu, zaprzęgniętego w dwa piękne konie. W środku kazamaty na kołach siedziała piękna kobieta. Miała ona czarne, sięgające ponad połowy pleców włosy. Kobieta krzyknęła i ukryła się bardziej w kocu. Mężczyzna zastanowił się i rzekł do przerażonej niewiasty, aby się nie lękała, bo będzie przy nim bezpieczna. Młoda dama zaczęła ckliwą historyjkę, jak to miała być sprzedana jakiemuś królowi, żeby być jego nałożnicą. Prawie płakała, gdy o tym wspominała. Król jednak nie słuchał tego co mówi, ani kim miała być dla kogoś tam, ani jak, po co miała jechać. Przerywając jej w połowie opowieść, mężczyzna postanowił zapytać ją o kilka rzeczy.
–          Kim jesteś o piękna nie znajoma?
–          Koli, tak na mnie zwą na tutejszych ziemiach. – Powiedziała cicho i niewinnie.
–          Zabiorę Cię ze sobą Koli… – Rzekł, a ta spojrzała na niego ze strachem i nie zrozumieniem. – Będziesz mi królową, na Asgardzie. – Dodał. – Zgódź się proszę moja Pani! – Powiedział z radością Odyn, a ta się zaśmiała i przytaknęła, pieczętując tym samym ich związek.
–          Niech i tak będzie.
***
Loki wyczekiwał ojca, który spóźniał się już kilka godzin. Thor rozmawiał w tym czasie z Amorą, w którą to po prostu wielbił ponad wszystko i chyba ze wzajemnością. Młody książę chodził w kółko po Bifrostcie i myślał o tym co się wydarzyło nim Odyn wyjechał na wojny. Chciał z nim porozmawiać – bo w końcu chciał się dowiedzieć czy to Wszech Ojciec wydał rozkazy, zabicia go z przyszłości. Loki nie umiał tego inaczej określić.
–          Loki przestań chodzić w kółko i chodź do nas bracie! – Thor objął go nagle od tyłu i przytulił się do niego, aby ten przestał łazić.
–          Wiesz, że nie lubię się tulić! – Krzyknął Loki, przewracając oczami. – Zwłaszcza jak mnie pocałowałeś miesiąc temu, bo chciałem Ci zrobić psikusa. – Burknął cicho. Loki zmienił się w Sif, za co później od niej oberwał. Po chwili oboje
usłyszeli, jak Bifrost przesyła energię z Midgardu i po chwili przed nim stał Odyn i jakaś piękna kobieta z czarnymi włosami. Thor puścił brata, bo ten się zaczął wyrywać.
–          Kolio, to moi synowie. – Rzekł cicho mężczyzna i spojrzał na synów. – Thor, Loki, to jest Koli moja przyszła żona, a wasza macocha.
–          Witajcie dzieci. – Kobieta była naprawdę piękna i zdawała się być miła.
–          Wow! – Mruknął cicho Loki. – Jesteś Pani bardzo ładna. – Powiedział spokojnie chłopiec, a Thor mu przytaknął, nie odzywając się i po chwili się do niej zbliżając.
–          Ah! To nie jest prawdą. – Rzekła, a chwilę później dodała, widząc zaskoczone wyraz twarzy na obliczu Lokiego. – Bo jak moja piękność może równać się z twoją? –Nastała cisza. Loki uśmiechnął się. – Widzę, iż bardzo tęsknisz za matką. Nie bój się, nie zastąpię Ci jej. – Zmieniła temat, szepcząc cicho. Widziała głęboko ukrywany smutek w roześmianym obliczu dziecka. – Wiesz, powiem Ci coś… – Kobieta spojrzała mu w oczy. Chłopiec uśmiechnął się lekko wsłuchując się w melodyjny głos swej przyszłej macochy. – Też straciłam matkę jakoś w twoim wieku. – Puściła mu oczko. Loki uśmiechnął się do niej łagodnie. Kobieta wyczarowała chłopcom po jabłku, a Ci z uśmiechami zabrali je i zaczęli jeść.
–          Dziękujemy…
***
Po cudownym, ogromnym weselu kobieta udając zmęczenie wymusiła wręcz na swoim ukochanym mężczyźnie spoczynek. Poszli do sypialni. Koli opadła na pościel. Wszech Ojciec pochylił się nad Kolią, a następnie pocałował jej usta. Jego ukochana położyła lewą dłoń na klatce piersiowej Odyna, po czym oddała z pasją całusa. Dopiero po chwili zaczęła cicho szeptać:
–          Oh! Odynie, nie ładnie… – Kobieta rozczapierzyła palce. Jej paznokcie zmieniły się w szpony o długości piętnastu centymetrów, po czym wbiły się w skórę, tuż nad sercem, mężczyzny blokując aortę z krwią. Pazury były napakowane śmiertelną dawką jadu, która zaczynała się w bardzo szybkim tempie rozchodzić po ciele Odyna. Mężczyzna zaprzestał całowania i spojrzał jej w oczy, a właściwie to jemu. Pod Odynem o to leżał nikt inny jak…
–          Loki, co ty robisz?! – Uniósł głos, a on zmienił się w kobietę ponownie. – Miałeś nie żyć!
–          Oooh! Czyżbyś był PONOWNIE rozczarowany? – Loki roześmiała się. – Gdybyś nie wydał rozkazu z zabicia mnie tą cholerną włócznią to bym umarł od jadu Jörmunganda, albo zostałbym i tak uratowany przez młodszego „ja”, kwestia sporna czy zależałoby mi na życiu drugiego „siebie”, a raczej mu zależało, słysząc go w jaskini. – Dosłownie to samo przechodził, co ja, wiesz, czym jest śmierć matki w jego wieku?! Ty nawet nie chciałeś sprawdzić czy wąż był mój. Od razu kazałeś swoim podwładnym ze mną skończyć. – Wrzasnęła z zawiścią Loki i roześmiała się psychopatycznie. – Wiesz co?! To nie ja byłem odpowiedzialny za śmierć Friggi, była chora! – Ryknęła lodowato, a Odyn zrobił niezrozumiałą i przerażoną minę. – Lecz koniec z tym! Zniszczę Thora, ojcze! Zniszczę i nie będę musiał więcej płakać po nocach! Zabiję i ciebie, Odynie. – Szepnęła rozkoszując się każdą sylabą. Każdą monotonnie brzmiącą literą. Zrzucił z siebie króla. – Za wszystkie cholerne krzywdy, jakie mi wmawiałeś. Król spojrzał na Lokiego z cierpką nienawiścią. – Loki twój mały kochany po tym, co dla niego szykuje będzie taki jak ja! – Zaśmiała się cicho.
–          Loki taki nie będzie… – Powiedział cicho Odyn, ale głos mu zadrżał. Tego akurat nie wiedział. Odyn nie mógł się ruszyć czuł, że jego ciało jest sparaliżowane..
–          Moje ostatnie kilka miesięcy żywota, było… Bardzo ciekawe. Wiesz znalazłem się na Jötunheimr i wyobraź sobie, drogi królu, że … – Zaczęła Loki zmieniając temat. Po prostu udała, że tego nie słyszy. Podniosła się do siadu i usiadła na klatce piersiowej Odyna. Utrudniła mu oddychanie jeszcze bardziej. – …że zabiłam Laufeya, więc tron jest teoretycznie mój, ale później zapragnęłam więcej i więcej… – Zaśmiała się. – Postanowiłam, więc wymyślić jakiegoś Boga i zaczęłam podbijać ziemskie lub jak wy tutaj mówicie Midgardzkie królestwa. Po prostu chciałam ujarzmić sobie również Midgard i zwasalizować sobie tamtejszą ludność, ale ty po prostu musiałeś przybyć i zniszczyć mój plan! – Kobieta prychnęła i zaśmiała się szaleńczo. – Miałam dwa wyjścia… – Loki pochyliła się nad ciałem króla i wyszeptała. – Albo się zdemaskować, albo zaczarować Cię i zdobyć twe serce, by potem Cię zabić. – Odbijające się w oczach szaleństwo, nabrało na sile. – Oh! Odynie, jesteś taki żałosny, zabiłeś mi dziecko, prócz tego uwięziłeś Fenrisa, Valiego zamordowałeś z zimną krwią, na moich oczach, obwijając jego wątrobą i jelitami moje ciało4, w dniu, w którym zamknąłeś mnie z Jörmungandem! – Ryknęła Loki ze wściekłością. Dodatkowo zniszczyłeś życie mej córce! – Syknęła nienawistnie i lodowato. W jej dłoni pojawił się sztylet. Kobieta dotknęła nim piersi swego, przybranego ojca. – A już w szczególności nigdy nie wybaczę Ci tego, że zataiłeś przede mną to, iż jestem Lodowym Olbrzymem! – Loki wygięła plecy, a następnie z całej siły przechyliła się w do przodu, po czym ugodziła sztyletem serce Odyna. Po chwili wstała i wyszła z komnaty chorym wręcz uśmiechem.
***
Thor i Loki jak zwykle spali razem w jednym łożu. Nagle przez okno wpadł kruczoczarny ptak, zasiadł na łóżku, a następnie zaskrzeczał głośno. Loki na początku machnął ręką i przewrócił się na drugi bok. Thor objął brata ręką, ale kruk Odyna nie dał za wygraną. Postanowił dzióbnąć chłopca w palec u nogi, przez co ten krzyknął wy budzony z jawy, usiadł na łóżku i spojrzał na wielkiego, przerażającego ptaka. Loki klepnął brata w ramię, a ten automatycznie, aż usiadł obejmując brata. Loki nie odezwał się słowem, a wskazał palcem na kruka.
–          O co może chodzić ojcu o tej porze? – Wymamrotał niepewnie Loki. Przekrzywił głowę, ptak teatralnie zaskrzeczał i upadł na pościel, jakby miał coś pokazywać.
–          On chyba coś , pływasz? Nie, nie… Spadasz, nie… – Thor obserwował ptaka, który wzniósł się do góry i cała sekwencja została powtórzona. Ptak upadał na łoże i zamykał oczy. – Zasy…
–          Ktoś nie żyję, bracie. – Szepnął Loki przerywając bratu te bezsensowne zgadywanki. – Chyba, coś się złego dzieje na zamku. Loki poczuł, jak zimny pot zalewa jego ciało.
            Oboje natychmiastowo podnieśli się i przyłożyli uszy do drzwi. Słychać było hałasy. Potworne hałasy, prawdopodobnie były to odgłosy toczącej się wszędzie walki. Uchylili drzwi. Wszędzie walały się ciała, a do nich z wolna kierowała się królowa Koli z lodowymi Olbrzymami. Chłopcy złapali za krzesła i zablokowali nimi przejście.
–          Trzeba się spieszyć… – Rzekł Thor i podbiegł do okna. – Loki potrafisz zmienić się w ptaka, prawda? – Zapytał nie pewnie. – Musimy się jakoś przedostać do wyjścia.
–          Nie za bardzo mi to zaklęcie wychodzi, zresztą nie uniosę nas obu. Ostatnio jak próbowałem zmieniłem się w rybę, która miała skrzydła ptaka. – Pisnął i wtulił się w brata. Nie wiedzieli co mają robić.
–          Jakiś plan? – Zapytał nie pewnie Thor. Złapał brata za ramiona, a Loki poczuł coś w sercu. Była to pustka. Thor nie może! Nie teraz! Nie! Do jego oczu napłynęły łzy. Loki wiedział co się stanie i wiedział, że będzie musiał obserwować egzekucję jego brata.
–          Tak, mam jeden. – Szepnął cicho Loki. – Thor musisz uciekać, mam złe przeczucia. Oni mogą chcieć ciebie. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale mi się nic nie stanie. Wiem to! Błagam uciekaj! – Powiedział nagle. Loki użył magii i nim Thor zdołał się w jakikolwiek sposób sprzeciwić został zmieniony w szczura z ogonem kota i szponami ptaka. Kruk spojrzał na Lokiego z niezrozumieniem. – Zabieraj go stąd i postaw go w wiosce    . Pilnuj go, błagam Cię Munin! – Szepnął cicho. – Prawdopodobnie nie będzie nic pamiętał. To by było najlepszym rozwiązaniem! – Powiedział. Zabierz go do krasnala, który go nauczy wykłuwać różne przedmioty. Lećcie! Już… – Loki mówił chaotycznie i szybko, chcąc przekazać ptakowi najważniejsze informacje. Szczurzo-podobne gadzisko chciało się sprzeciw wstawić. Dlatego też zaczęło biegać po pokoju jak szalone. Munin złapał go pazurkami ostrożnie, tak by młody książę nie był nigdzie ranny i wyfrunął za okno. Zaklęcie było krótko trwałe, więc Loki bał się żeby kruk zdążył na czas, a Thor nie przemienił się w locie w człowieka.
            Gdy tylko Thor, trzymany przez kruka Odyna zniknęli mu z przed oczu, Loki usłyszał jak do jego komnaty zaczynają przedostawać się Lodowi giganci. Wiedział, że nic mu nie zrobią, a bynajmniej tak czuł w sercu. Ufał temu odczuciu.
–          Gdzie jest Thor? – Zapytała królowa.
–          Zapewne w swej komnacie. – Rzucił udając perfekcyjnie zaskoczenie. Jednak dłonie drżały.
–          Kłamiesz Loki, albo mi powiesz, albo …
–          Zabijesz mnie? – Prychnął cicho chłopiec. Kobieta zrobiła zaskoczoną minę, ale szybko ukryła to pod maską.
–          Nie… Zamknę Cię w lochach, których Odyn nigdy nie używał. – Roześmiała się cicho. Podeszła do chłopca i mocno złapała go za twarz podnosząc go do góry.
–          I tak Ci nie powiem, gdzie go wysłałem! – Wrzasnął.
–          Skoro tak… – Powiedziała i uśmiechnęła się, po czym puściła chłopca, który upadł z łoskotem na ziemię, krzywiąc się przy tym z bólu. – Zabierzcie go do celi…
***
Po tym jak kobieta zamknęła Lokiego w celi wszystkie kwiaty obumarły, a cała roślinność prawie przestała istnieć na Asgardzie. Pola uprawne były zniszczone do tego stopnia, że nikt o zdrowych zmysłach nie wychodził z domu by uprawiać rolę. Nad Asgard nadeszły bardzo ciężkie czasy. Minęło dziewięć set lat od momentu, w którym wszystko tak drastycznie się zmieniło.
Loki przymknął oczy. Dzisiaj kończył szesnaste stulecie swego żywota. Zamknięty, pozbawiony mocy w ciemnej, mokrej klitce z jednym maleńkim oknem. W koncie lewym stało łóżko z jednym i tym samym kocem. Co prawda, przyzwyczaił się do swego maleńkiego pokoju i spokój, ale… Loki bardzo tęsknił za bratem.
Królowa podobno zgarnęła wszystkie piękne dziewczęta i niektórych młodych chłopców i ich zabiła. Loki westchnął. Wstał z łoża i podszedł do nie wielkiej okiennicy, gdzie był jego przyjaciel. Kruk, którego ostatecznie nie chciał nazywać, przylatywał każdego dnia i każdej nocy. Ptak podskoczył kilka razy, w łapkach trzymając delikatnie pachnącą bułkę.
–          Nie ładnie kraść. – Pogroził mu palcem, a kruk ukrył łebek w skrzydełku. – No chyba, że to na moje urodziny, to w tedy mogę Ci odpuścić. – Powiedział z uśmiechem młodzieniec, a po chwili usłyszał skrzeczenie kruka. Uśmiechnął się. Usiadł na łóżku. Kruk przysiadł obok niego na pryczy. Chłopiec wziął ptaszynę na kolana. Jego dłonie dotknęły ptasich piór i zaczęły gładzić go. – Wiesz, śniłem dzisiaj… –  Uśmiechnął się łagodnie. – Śnił mi się Thor, mam wrażenie, że wszystko z nim w porządku. Kruk potarł łebkiem o jego dłoń, a Loki spojrzał na niego z głupią miną. – Co? Chcesz mi powiedzieć, że to prawda? – Westchnął, a ptak skinął mu głową. – To dobrze. Nie wiesz może jak się czuje? – Zapytał spokojnie książę, a ptak przytaknął. – Dobrze? Czy pracuje? – Ponowne dwa skinienia głową. – Oh! To wspaniale! – Krzyknął szczęśliwy.
***
Królowa podeszła do lustra, przeglądając się w nim przez dłuższą chwilę. W jej prawej dłoni było berło należące kiedyś do Odyna. Kobieta przez chwilę milczała, po czym uderzyła nim o ziemię. Zmieniła się w mężczyznę. Jego wargi wykrzywił chłodny i podły uśmiech, a po chwili odezwał się, chłodniej od zacinającego zimną wiatru w polach.
–          Ah! Lustro, lustro powiedz przecie, czyż nie jestem najbardziej dobrotliwym królem w tymże świcie? – Zapytał.
            Z lustra na podłogę zaczęła spływać czarna maź, wyglądająca na krew lub inną substancje chemiczną. Po chwili breja zaczęła formować się w osobę. Była to postać z kosą w lewej dłoni. Ów ktoś miał na sobie czarny płaszcz i kaptur. Loki kiedyś był ciekawy jak wygląda istota pod nim, lecz gdy zapytał ją o wygląd ta stwierdziła, iż dowie się jak wygląda nim nastanie jego dzień sądu ostatecznego. Loki prychnął, lecz nie przeraził się ani trochę.
–          Oh! Mój Panie. Jesteś najcudowniejszym królem we wszystkich światach i galaktykach… – Rzekło spokojnym i wyważonym tonem. Loki uśmiechnął się wrednie. A jednak, gdy Loki odwrócił się tyłem do lustra tym razem jego strażnik dodał, iż jest ktoś na tym zamku o czystym sercu oraz jasnym spojrzeniu. Ktoś, kogo aktualny król Asów zamknął w czterech ścianach swoich lochów. Loki zapytał czy powinien się jej obawiać, a postać przemówiła: – Tak, mój panie winien jesteś tej osobie swe życie.
            Z ust Lokiego wydobył się głośny warkot i ciche, pełne nienawiści prychnięcie.
–          Loki! – Syknął cicho i wrócił do swej kobiecej postaci. – Przyprowadzić mi Lokiego! – Ryknęła wściekle.
***
            Loki rozdarł poduszkę. Czuł, że będzie musiał to zrobić. Sam nie wiedział, jak to się stało. Usłyszał kroki na korytarzu. To mógł być tylko jeden, ten najbardziej przerażający chłopak. Natychmiast rzucił się na łóżko i zakrył się kocem. Był przerażony, a jego serce waliło mu w piersi.
–          Hej, księżniczko… – Powiedział chłodno młody nastolatek, o psim wyglądzie. Loki perfekcyjnie zagrał rozespanie. Spojrzał na niego. Jego oddech przyspieszył.
–          Cześć Fenris. – Prychnął cicho Loki. – Nie lubię jak mnie tak nazywasz… - Powiedział chłodno, a jego głos zadrżał. Chłopak usiadł obok niego, po chwili przygryzając wargę w chwilowej konsternacji. Następnie później wyciągnął dłoń do księcia, wsuwając palce w jego krucze włosy. Oblizał lubieżnie się i pochylił do Lokiego. Do oczu chłopaka napłynęły łzy.
–          Jesteś zaniepokojony. Wyczuwam bicie twojego serca… – Szepnął rozkosznie.
–          A ty jakbyś się czuł zaszczuty na przykład, przez mnie?
–          Dobrze moja księżniczko… – Powiedział nisko. Zbliżył wargi do jego ucha i szepnął cicho, aby się nie lękał, bo może spędzić z nim bardzo przyjemne chwilę o ile Loki nie będzie się wyrywał. Loki poczekał, aż ten zbliży się jeszcze bardziej, a później z całej siły go uderzył z kolana w brzuch, rzucił w jego twarz piórami, aby go zdezorientować, a następnie sturlał się z łóżka na czworaka wstał i zaczął uciekać ile sił w nogach. Psi chłopak chciał go złapać, ale ten zatrzasnął mu przed twarzą metalowe, ciężkie wrota i zakluczył je w momencie, gdy ten chciał się rzucić do jego gardła. Chłopak przemienił się w wilka i zawył głośno, wzywając armię Lodowych Olbrzymów.
Loki miał tylko jedną szanse na ucieczkę i była ona właśnie teraz. Zaczął biec przed siebie. Niedane mu było jednak zrobić nawet pięciu metrów, gdy usłyszał jak Lodowe giganty biegną po schodach w dół. Chłopak zaczął biec sprintem przed siebie. Skręcił w prawo, później w lewo. Zatrzymał się w cienkim korytarzyku, który przebył stosunkowo powoli. Sam nie wiedział, kiedy znalazł się w łaźniach więziennych. Usłyszał jak Lodowe Olbrzymy się zbliżają do niego coraz szybciej. Pobiegł do wielkich drzwi, a później znalazł się na korytarzu, u którego końca były schody. Chłopak złapał nie co powietrza w płuca, rozpędził się i wbiegł po stopniach na piętro. Przygryzł wargi widząc śpiącego na warcie strażnika bram wejściowych. Loki bardzo po cicho wziął klucze i otworzył nimi drzwi. Pech chciał, że szyldwach obudził się           . Chłopak krzyknął, gdy ten szarpnął nim z całej siły do góry za włosy. Do oczu Lokiego napłynęły łzy. Wymamrotał pewne zaklęcie dzięki, któremu w jego ręce pokazał się krótki sztylet, który Loki wbił mężczyźnie w łapę. Ten puścił go, a Loki mógł pobiec przed siebie.
–          Heimdallu! – Wrzasnął zapłakany chłopak, biegnąc w kierunku wyjścia, lecz Heimdall nie odpowiedział. Lodowe Olbrzymy zaczęły biec za nim. Loki zerknął z tęczowego mostu w dół. Zawahał się. Giganty zerknęły na niego i zaczęły śmiać się nie zwykle rozbawione. – Skoczę!  – Krzyknął ze łzami w zielonych oczach. Lodowe olbrzymy rzuciły się w jego kierunku, ale było już zapóźni! Bo Loki skoczył w odmęt ciemności.
***
            Loki nie wiedział ile leciał. Godziny, minuty, a może tylko sekundy? Nie wiedział. Jego oczy były przymknięte. Bał się je otwierać. Nie mógł przewidzieć czy aby nie umrze, gdy to tylko zacznie je rozchylać. Loki odczuł nagle powiew świeżego powietrza, a chwilę później jego ciało zderza się z czymś metalowym? Loki otworzy gwałtownie oczy i spojrzał na to coś.
–          Na brodę Odyna. – Jęknął głucho widząc czerwono-złoty kolor metalu. – Kim żeś jest? – Zapytał pół szeptem, a chwilę później zemdlał.

Cały fragment: 1 Cytaty z Thora (2011). Nie co zmienione na potrzeby opowiadania…
„Szkatuła Wiecznej Zimy”2 Tak się nazywa ta skrzynia. Gdzieś czytałam, że  to również nazywano „Sztułą Starożytnej Zimy”, ale nie pamiętam gdzie.
3Wiem, że tylko mężczyźni byli w tamtych czasach przywódcami, ale żeby historia miała sens to wplątałam tam kobietę, nie mężczyznę.

4Mitologia Nordycka. (Znalazłam to na jakieś stronie, poświęconej Valiemu – Jak znajdę linka to podam zamiast tej strony.)           

1 komentarz:

  1. GENIALNY ROZDZIAŁ! :D Naprawdę zakochałam się <3 we...eee... we wszystkim w tym rozdziale... Nie wiem co mam pisać... Czekam na kolejny rozdział :D
    pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń