Rozdział: 5. – Nowy na… Midgardzie?
Loki pokonał dystans
między zamkiem, a więzieniem w zastraszająco szybkim tempie. Tuż przed fortecą
postanowił wymijać wszystkich, jak to tylko będzie możliwe. Modlił się, by nie
spotkać Amory, Thora czy nawet cholera jasna samego Odyna!
Loki był przerażony,
prawie potknął się o własne nogi, wbiegając po schodach. Gdy tylko przebył
długość korytarza, nie widząc praktycznie nikogo nie co się uspokoił. Musiał
przeanalizować wszystko, co mogło być na pozór zwyczajne, jak na przykład słowa
jego matki, czy słowa węża. Zamknął oczy. Otworzył drzwi, wszedł do środka.
Loki oparł się o nie całym ciężarem ciała. Wrota zamknęły się z cichym i głuchym
hukiem, a młody książę zjechał po nich. Ukrył twarz w ramionach, opierając cały
jej ciężar na kolanach, a następnie rozpłakał się. Bał się… Bał co przyniesie
jego własna, smętnie wyglądająca przyszłość. Jednocześnie był szalenie ciekawy,
jak doszło do tego, iż sam się zmienił.
Odsunął głowę od kolan
i spojrzał w sufit. Siedział w milczeniu przypatrując się bieli. On sam, jego
matka… To wszystko… go zaczęło przerastać. Loki złapał kilka głębokich
oddechów, ale tlen nie dochodził do jego płuc. Starał się nie myśleć, ale wiedział,
że panikuje. Do jego oczu wciąż napływały łzy.
Loki podniósł się z ziemi,
westchnął i wyprostował się. Musi to jakoś powstrzymać! Nie wierzył, że jego
tak zwana zła strona mogła go w przyszłości opętać. Loki otworzył usta i
wyszeptał cicho zaklęcie, aby, chociaż magicznie zmyć z siebie śmierdzącą i
przyschniętą już krew. Wiedział, że nie potrafi sam nalać wody do bali i tak
samo nie wiedział, których specyfików mógłby użyć na swoje ciało.
Wiedział jednak jedno.
Widok węża będzie mu
się śnił po nocach, zwłaszcza jego uśmiercona wersja. Westchnął i zaczął się
zastanawiać nad tym co uczynił dotychczas. Westchnął ciężko kilka razy i powoli
wstał kręcąc się po pokoju. Głowa zaczęła mu pulsować tępym bólem od natłoku
myśli. Mruknął coś cicho i zacisnął zęby na wardze, obejmując dłońmi swoją
głowę.
Myśląc
racjonalnie. Można by powiedzieć, że Frigga wiedziała, że to się stanie i sama
przez to zginęła, albo… Loki otworzył szeroko oczy. Była chora, ale co by robił
tam w tedy wąż? Tylko tyle zapamiętał z wypowiedzi brata. Czy to możliwe, że Frigge
zabiła gadzina, którą to właśnie jego starsza wersja zrobiła, albo tego cholernego
gada przyniósł ten dzieciak i Odyn pomyślał, iż to właśnie on Loki go zabił?!
To by miało sens. Pokręcony, ale jednak sens!
– Lokii!
– Do jego komnaty wpadł Thor. Był wystraszony, żeby nie powiedzieć przerażony
widokiem braku jego ukochanego brata.
– Jestem,
jestem! – Powiedział cicho i smutno. Nie grał. Nie miał na to siły. Tęsknił za
Friggą. Smutek i ból ponownie wypełniły jego ciało, postanowił, przełknąć łzy i
po prostu wtulić się w brata. Thor był lekko zaskoczony, ale przytulił Lokiego do
siebie, a cała euforia oraz radość ze znalezienia brata mu minęła, dając chłopcu
niezwykły niepokój. – Thor mam prośbę… –
Wymamrotał cicho pół bóg, a Thor odsunął Lokiego od siebie na długość ramienia.
– Dla
Ciebie bracie? Wszystko! – Krzyknął Thor radośnie. – Czyżbyś chciał się wypłakać?
– Zapytał półszeptem, ale i beztrosko.
– Między
innymi, ale mam prośbę, lecz… – Loki zrobił pauzę i wtulił się w
dziesięciolatka. – Lecz obiecaj mi, że nigdy mnie nie zdradzisz. – Szepnął
błagalnie.
– Bracie,
cóż się stało, iż twierdzisz, że Ci to zrobię..? – Zapytał nie pewnie.
– Ja…
Ja nie chcę o tym rozmawiać… Nie teraz! – Krzyknął płaczliwie Loki. Ukrywając
twarz w dłoniach, zjechał po ścianie. Zaskowyczał, łkając. Czuł się jak zranione
zwierze, któremu ktoś zaraz miał zabrać ostatni dech w piersi.. – Po prostu mi
obiecaj! – Krzyknął, a po policzku spłynęły mu słone krople. Thor przytulił go
i rzekł, iż obiecuje mu to oraz wszystko, czego tylko będzie pragnął w
przyszłości.
Thor ucałował czoło brata,
następnie oznajmił mu z tajemniczym błyskiem w oku oraz uśmiechem, że Odyn ich prosił,
aby przyszli w jak najszybszym czasie do zbrojowni, bo będzie im chciał
opowiedzieć pewną historię. Dodatkowo Loki dowiedział się, że Wszech Ojciec
będzie walczył na Midgardzie. Loki zamrugał kilka razy oczami, a łzy zniknęły z
jego oczu. Był zaskoczony.
– Ojciec
nas woła, podobno chce nam coś pokazać. – To podobno… – Stwierdził Thor i zbliżył
usta do jego ucha, uśmiechając się ciepło. – Jakiś skarb! – Puścił mu oczko.
***
Odyn szedł spokojnie
między krętymi korytarzami, za nim szły jego ukochane dzieci. Thor i Loki.
Podeszli do złotych, pięknie wykonanych wrót. Mężczyzna naparł na nie i
otworzył je. Wewnątrz był skarbiec. Od prawej strony były różne magiczne rzeczy,
takie, jak tesseract czy nawet pewne berło.
– Muszę
wam opowiedzieć pewną historię. – Rzekł surowo, a zarazem niepewnie. Chłopcy,
podążyli za nim do środka pomieszczenia. – Siedem lat temu Midgardczycy
pogodzili się z prostym faktem, iż nie są sami we w wszech świecie. Nie które
te światy uważano za domy bóstw. Inne zaś miały wzbudzać lęk. Z krainy zimna i
mroku zaczęły przybywać mroczne, Lodowe Olbrzymy, które zamierzały sprowadzić
na Midgard nową epokę lodowcową. – Mężczyzna zrobił pauzę. – A jednak istoty z Midgardu, zwane również
ludźmi, nie musieli stawiać oporu im sami. – Wszech Ojciec spojrzał najpierw na
Thora, później na Lokiego. – Ich wielebni kapłani padali na kolana i błagali,
abyśmy im pomogli. I odezwa nadeszła. Nasze wojska wyparły Lodowe Olbrzymy do
ich świata. Ponieśliśmy wielkie straty, to oczywiste, lecz ich król został
pokonany, a źródło ich mocy odebrane. Gdy wojna dobiegła końca opuściliśmy oba
te światy i wróciliśmy do domu. Do wiecznego królestwa Asgardu. Czuwamy tu nad
bezpieczeństwem, dając im nadzieję i światło pośród gwiazd. To właśnie Asgard i
jego wojownicy zaprowadzili spokój na ziemiach Midgardu. Jednak nadejdzie dzień,
gdy jeden z was weźmie królestwo pod swoje skrzydła i stanie na starzy tegoż
pokoju. - Powiedział i zrobił poważną minę1. Chłopcy popatrzyli po
sobie i zaśmiali się łagodnie.
– Ojcze?
A czy… Czy Lodowe Olbrzymy wciąż istnieją? – Spytał Loki zaniepokojonym tonem
głosu.
– Tak…
– Odparł Odyn i westchnął. – Laufey jest… – Odchrząknął. – Na dobrych
stosunkach z nami.
– Gdy
zostanę królem znajdę i zabije ich wszystkich. – Thor zrobił pauzę i podszedł
bliżej ojca uśmiechając się przy tym. – Jak ty Ojcze..
Odyn
podszedł do niebieskiej, migocącej na biało i niebiesko skrzyneczki. Loki
czytał o niej. To była… „Szkatuła Wiecznej Zimy”2, czy jakoś tak. Miała
formę niebieskiej skrzynki, z drewnianą obudową. Żłobiły ją tajemnicze runy,
których nikt już nie znał, nawet Loki nie wiedział, czym one są, co go
strasznie nurtowało!
– Mądry
król nigdy, ale to nigdy nie doprowadza do wojny.. – Wszech Ojciec odezwał się,
odwracając do nich przodem. Spojrzał na dwóch chłopców, swych synów i dodał
łagodnie – lecz jest na nią gotów. – Westchnął.
– Ja…
– Thor zawahał się, lecz dodał szybko. – Jestem gotowy! – Powiedział Thor i
uśmiechnął się do Odyna.
– Ja
również! – Powiedział Loki z brakiem jakiejkolwiek walki wewnętrznej z samym sobą.
Obaj chłopcy złapali Odyna za dłonie i ruszyli w
stronę wyjścia ze skarbca.
– Tylko
jeden z was obejmie tron. - Rzekł monotonnie i westchnął cicho, Odyn. - Lecz
oboje jesteście urodzonymi władcami i będziecie doskonale panować nad Asgardem.
– Uśmiechnął się łagodnie. Wyszli i skierowali się do stajni. W końcu Odyn
wyruszał na wojnę w Midgardzie.
– Do
zobaczenia, Ojcze! – Powiedzieli chłopcy równocześnie i zaśmiali się łagodnie,
mimo to Loki był inny i Odyn o tym wiedział. To się nigdy nie skończy, pomyślał smętnie, wsiadając na swojego
konia Sleipnira.
***
Następne miesiące
owocowały zwycięstwami Asgardu, na terenie Midgardu, do momentu, aż któregoś dnia,
Robb IV Stark oznajmił, iż dla dobra jego ludzi oraz ewentualnych Asgardczyków
powinni ustąpić i pozwolić na przyjęcie nowej wiary. Młody król wiedział, iż ta
wojna będzie trwała wieczność, no chyba, iż ustąpi i przyjmie dobrowolnie
wiarę, tak jak to już zrobiły inne królestwa. Miałoby to i sens, ale nie
spodobało się to królowi Asów. Odyn nie zgodził się jednak na to i postanowił
zabić króla, bez względu na konsekwencje. O świcie, gdy prawie wszyscy byli
spici tak też się stało. Odyn, poderżnął gardło królowi Midgardczyków. Jedyną
osobą, która to widziała był syn, króla Midgardczyków. Młodzieniec postanowił
oddalić się do pobliskich oddziałów krzyżackich.
Cała armia krzyżacka
posiadała uzbrojenie zrobione z kolczug i tunik rycerską, wykonaną z cienkich,
drogich materiałów oraz rękawice, które to miały zgięciu palców nie długie,
wykonane z białego srebra kolce. Wojowie zgodzili się pomóc mężczyźnie.
Piękna, młoda kobieta,
której imienia nikt nie znał, o zielonym jak trawa skąpana w blasku słońca
spojrzeniu. Była pierwszą, przywódczynią krzyżaków3. Na jej palcach
widniał sygnet rodowy. Nikt nie wiedział, jak jest, ani skąd się wzięła w
wojskach krzyżackich, a jej mądre, aczkolwiek zimne, spojrzenia mówiło, że ta nie
pochodzi z ziemi. Na sobie kobieta miała podobny strój do swoich wojów, lecz
różni się on tym iż inni mieli luźno zwisające, nie opinane pasami spodnie. Jej
kobiece rysy ciała musiały mieć paski.
Udział kobiety w planie
księcia był prosty, a zarazem genialny. Kobieta miała odwrócić uwagę wojsk
Asgardu i zauroczyć ich króla. Później krzyżackie miały wkroczyć i zniszczyć
wszystkich oraz wszystko. Kobieta miała być zamknięta w drewnianym więzieniu na
czterech, kołach, które kierować się miało do jednego z miast. Król Asów miał
uważać, że kobieta ma być sprzedana lub podarowana jednemu z królów, jako
podarunek.
– Pani,
uda się wam go pokonać? – Zapytał niepewnie w kierunku kobiety i ukląkł na
jednym kolanie.
– Ależ
Oczywiście. – Stwierdziła prosto., że nie,
nie dodała tego głośno, lecz otworzyła usta aby odezwać się do chłopaka
spokojnie. – Jeżeli się za bardzo boisz, to możesz tu pozostać, będziesz
dzierżył władzę nad nowymi krzyżakami, jakby coś poszło nie tak. – Młoda
piękność miała za to inny plan. Chciała dopaść Odyna sama, gdzieś i zabić go.
– Ja… O
Pani… Oczywiście. – Chłopak skłonił się w pół i uśmiechnął do kobiety.
***
Odyn wraz ze swoją
świtą powoli wracał z wojny na tereny swego Asgardu. Nie miał większego celu by
pomagać śmiertelnikom, którzy woleli nową wiarę. Już miał krzyczeć w kierunku Heimdalla,
by ten otworzył mu Bifrost, lecz usłyszał krzyk. Kobiece błaganie o pomoc. Król
Asów nakazał swym wojskom zatrzymać się i nasłuchiwać. Wrzask ponownie przeciął
powietrze. Wszech Ojciec wraz z wojskiem powoli zaczęli iść w kierunku dźwięku,
lecz usłyszeli szelest, jakby ktoś lub coś do nich podchodziło, zatrzymali konie.
Król Asów rozejrzał się, lecz nie widział nikogo. Nagle łucznicy idący z tyłu
zostali zaatakowani przez topory i miecze. Nie dali rady nawet odpowiedzieć na
atak, gdy walka znów rozgrzała.
Odyn został w
sześćdziesięciu pięciu procentach pozbawiony hufców, lecz nawet osłabiony
potrafił wyrżnąć w pień wszystkich Midgardczyków, którzy stanęli mu na drodze,
jednak zaintrygowany powozem zatrzymał konia. Sleipnir przystanął, a Odyn rozejrzał
się po okolicy, jednocześnie nasłuchując czy aby wszystkich zabito i zsiadł z niego.
Dwa czarne kruki zasiadły
na jego ramionach. Zaskrzeczały cicho do ucha mężczyzny w parodii mowy. „Panie
twoi synowie mają się dobrze.”, rzekł Munin, a Hugin mu przytaknął. Odyn westchnął
i uśmiechnął się rad z wieści, jakie mu przyniesiono, po czym dwa kruki
odleciały. Mężczyzna podszedł do powozu, zaprzęgniętego w dwa piękne konie. W
środku kazamaty na kołach siedziała piękna kobieta. Miała ona czarne, sięgające
ponad połowy pleców włosy. Kobieta krzyknęła i ukryła się bardziej w kocu. Mężczyzna
zastanowił się i rzekł do przerażonej niewiasty, aby się nie lękała, bo będzie
przy nim bezpieczna. Młoda dama zaczęła ckliwą historyjkę, jak to miała być
sprzedana jakiemuś królowi, żeby być jego nałożnicą. Prawie płakała, gdy o tym wspominała. Król jednak nie słuchał tego
co mówi, ani kim miała być dla kogoś tam, ani jak, po co miała jechać.
Przerywając jej w połowie opowieść, mężczyzna postanowił zapytać ją o kilka
rzeczy.
– Kim
jesteś o piękna nie znajoma?
– Koli,
tak na mnie zwą na tutejszych ziemiach. – Powiedziała cicho i niewinnie.
– Zabiorę
Cię ze sobą Koli… – Rzekł, a ta spojrzała na niego ze strachem i nie
zrozumieniem. – Będziesz mi królową, na Asgardzie. – Dodał. – Zgódź się proszę
moja Pani! – Powiedział z radością Odyn, a ta się zaśmiała i przytaknęła,
pieczętując tym samym ich związek.
– Niech
i tak będzie.
***
Loki wyczekiwał ojca,
który spóźniał się już kilka godzin. Thor rozmawiał w tym czasie z Amorą, w
którą to po prostu wielbił ponad wszystko i chyba ze wzajemnością. Młody książę
chodził w kółko po Bifrostcie i myślał o tym co się wydarzyło nim Odyn wyjechał
na wojny. Chciał z nim porozmawiać – bo w końcu chciał się dowiedzieć czy to Wszech
Ojciec wydał rozkazy, zabicia go z przyszłości. Loki nie umiał tego inaczej
określić.
– Loki
przestań chodzić w kółko i chodź do nas bracie! – Thor objął go nagle od tyłu i
przytulił się do niego, aby ten przestał łazić.
– Wiesz,
że nie lubię się tulić! – Krzyknął Loki, przewracając oczami. – Zwłaszcza jak
mnie pocałowałeś miesiąc temu, bo chciałem Ci zrobić psikusa. – Burknął cicho.
Loki zmienił się w Sif, za co później od niej oberwał. Po chwili oboje
usłyszeli, jak Bifrost przesyła energię z Midgardu i po chwili przed nim stał Odyn i jakaś piękna kobieta z czarnymi włosami. Thor puścił brata, bo ten się zaczął wyrywać.
usłyszeli, jak Bifrost przesyła energię z Midgardu i po chwili przed nim stał Odyn i jakaś piękna kobieta z czarnymi włosami. Thor puścił brata, bo ten się zaczął wyrywać.
– Kolio,
to moi synowie. – Rzekł cicho mężczyzna i spojrzał na synów. – Thor, Loki, to jest
Koli moja przyszła żona, a wasza macocha.
– Witajcie
dzieci. – Kobieta była naprawdę piękna i zdawała się być miła.
– Wow!
– Mruknął cicho Loki. – Jesteś Pani bardzo ładna. – Powiedział spokojnie
chłopiec, a Thor mu przytaknął, nie odzywając się i po chwili się do niej zbliżając.
– Ah!
To nie jest prawdą. – Rzekła, a chwilę później dodała, widząc zaskoczone wyraz
twarzy na obliczu Lokiego. – Bo jak moja piękność może równać się z twoją?
–Nastała cisza. Loki uśmiechnął się. – Widzę, iż bardzo tęsknisz za matką. Nie
bój się, nie zastąpię Ci jej. – Zmieniła temat, szepcząc cicho. Widziała głęboko
ukrywany smutek w roześmianym obliczu dziecka. – Wiesz, powiem Ci coś… – Kobieta
spojrzała mu w oczy. Chłopiec uśmiechnął się lekko wsłuchując się w melodyjny
głos swej przyszłej macochy. – Też straciłam matkę jakoś w twoim wieku. –
Puściła mu oczko. Loki uśmiechnął się do niej łagodnie. Kobieta wyczarowała
chłopcom po jabłku, a Ci z uśmiechami zabrali je i zaczęli jeść.
– Dziękujemy…
***
Po cudownym, ogromnym
weselu kobieta udając zmęczenie wymusiła wręcz na swoim ukochanym mężczyźnie spoczynek. Poszli do sypialni. Koli opadła na
pościel. Wszech Ojciec pochylił się nad Kolią, a następnie pocałował jej usta.
Jego ukochana położyła lewą dłoń na klatce piersiowej Odyna, po czym oddała z
pasją całusa. Dopiero po chwili zaczęła cicho szeptać:
– Oh!
Odynie, nie ładnie… – Kobieta rozczapierzyła palce. Jej paznokcie zmieniły się w
szpony o długości piętnastu centymetrów, po czym wbiły się w skórę, tuż nad sercem,
mężczyzny blokując aortę z krwią. Pazury były napakowane śmiertelną dawką jadu,
która zaczynała się w bardzo szybkim tempie rozchodzić po ciele Odyna. Mężczyzna
zaprzestał całowania i spojrzał jej w oczy, a właściwie to jemu. Pod Odynem o
to leżał nikt inny jak…
– Loki,
co ty robisz?! – Uniósł głos, a on zmienił się w kobietę ponownie. – Miałeś nie
żyć!
– Oooh!
Czyżbyś był PONOWNIE rozczarowany? – Loki roześmiała się. – Gdybyś nie wydał
rozkazu z zabicia mnie tą cholerną włócznią to bym umarł od jadu Jörmunganda,
albo zostałbym i tak uratowany przez młodszego „ja”, kwestia sporna czy zależałoby mi na życiu drugiego „siebie”, a raczej mu zależało, słysząc
go w jaskini. – Dosłownie to samo przechodził, co ja, wiesz, czym jest śmierć
matki w jego wieku?! Ty nawet nie chciałeś sprawdzić czy wąż był mój. Od razu
kazałeś swoim podwładnym ze mną skończyć. – Wrzasnęła z zawiścią Loki i
roześmiała się psychopatycznie. – Wiesz co?! To nie ja byłem odpowiedzialny za
śmierć Friggi, była chora! – Ryknęła lodowato, a Odyn zrobił niezrozumiałą i
przerażoną minę. – Lecz koniec z tym! Zniszczę Thora, ojcze! Zniszczę i nie będę
musiał więcej płakać po nocach! Zabiję i ciebie, Odynie. – Szepnęła rozkoszując
się każdą sylabą. Każdą monotonnie brzmiącą literą. Zrzucił z siebie króla. –
Za wszystkie cholerne krzywdy, jakie mi wmawiałeś. Król spojrzał na Lokiego z
cierpką nienawiścią. – Loki twój mały kochany po tym, co dla niego szykuje
będzie taki jak ja! – Zaśmiała się cicho.
– Loki
taki nie będzie… – Powiedział cicho Odyn, ale głos mu zadrżał. Tego akurat nie
wiedział. Odyn nie mógł się ruszyć czuł, że jego ciało jest sparaliżowane..
– Moje
ostatnie kilka miesięcy żywota, było… Bardzo ciekawe. Wiesz znalazłem się na Jötunheimr
i wyobraź sobie, drogi królu, że … – Zaczęła Loki zmieniając temat. Po prostu
udała, że tego nie słyszy. Podniosła się do siadu i usiadła na klatce
piersiowej Odyna. Utrudniła mu oddychanie jeszcze bardziej. – …że zabiłam
Laufeya, więc tron jest teoretycznie mój, ale później zapragnęłam więcej i
więcej… – Zaśmiała się. – Postanowiłam, więc wymyślić jakiegoś Boga i zaczęłam podbijać
ziemskie lub jak wy tutaj mówicie Midgardzkie królestwa. Po prostu chciałam ujarzmić
sobie również Midgard i zwasalizować sobie tamtejszą ludność, ale ty po prostu musiałeś
przybyć i zniszczyć mój plan! – Kobieta prychnęła i zaśmiała się szaleńczo. –
Miałam dwa wyjścia… – Loki pochyliła się nad ciałem króla i wyszeptała. – Albo
się zdemaskować, albo zaczarować Cię i zdobyć twe serce, by potem Cię zabić. – Odbijające
się w oczach szaleństwo, nabrało na sile. – Oh! Odynie, jesteś taki żałosny,
zabiłeś mi dziecko, prócz tego uwięziłeś Fenrisa, Valiego zamordowałeś z zimną
krwią, na moich oczach, obwijając jego wątrobą i jelitami moje ciało4,
w dniu, w którym zamknąłeś mnie z Jörmungandem! – Ryknęła Loki ze wściekłością.
Dodatkowo zniszczyłeś życie mej córce! – Syknęła nienawistnie i lodowato. W jej
dłoni pojawił się sztylet. Kobieta dotknęła nim piersi swego, przybranego ojca.
– A już w szczególności nigdy nie wybaczę Ci tego, że zataiłeś przede mną to,
iż jestem Lodowym Olbrzymem! – Loki wygięła plecy, a następnie z całej siły
przechyliła się w do przodu, po czym ugodziła sztyletem serce Odyna. Po chwili
wstała i wyszła z komnaty chorym wręcz uśmiechem.
***
Thor i Loki jak zwykle
spali razem w jednym łożu. Nagle przez okno wpadł kruczoczarny ptak, zasiadł na
łóżku, a następnie zaskrzeczał głośno. Loki na początku machnął ręką i
przewrócił się na drugi bok. Thor objął brata ręką, ale kruk Odyna nie dał za
wygraną. Postanowił dzióbnąć chłopca w palec u nogi, przez co ten krzyknął wy budzony
z jawy, usiadł na łóżku i spojrzał na wielkiego, przerażającego ptaka. Loki klepnął
brata w ramię, a ten automatycznie, aż usiadł obejmując brata. Loki nie odezwał
się słowem, a wskazał palcem na kruka.
– O co
może chodzić ojcu o tej porze? – Wymamrotał niepewnie Loki. Przekrzywił głowę,
ptak teatralnie zaskrzeczał i upadł na pościel, jakby miał coś pokazywać.
– On
chyba coś , pływasz? Nie, nie… Spadasz, nie… – Thor obserwował ptaka, który
wzniósł się do góry i cała sekwencja została powtórzona. Ptak upadał na łoże i
zamykał oczy. – Zasy…
– Ktoś
nie żyję, bracie. – Szepnął Loki przerywając bratu te bezsensowne zgadywanki. –
Chyba, coś się złego dzieje na zamku. Loki poczuł, jak zimny pot zalewa jego
ciało.
Oboje
natychmiastowo podnieśli się i przyłożyli uszy do drzwi. Słychać było hałasy.
Potworne hałasy, prawdopodobnie były to odgłosy toczącej się wszędzie walki.
Uchylili drzwi. Wszędzie walały się ciała, a do nich z wolna kierowała się
królowa Koli z lodowymi Olbrzymami. Chłopcy złapali za krzesła i zablokowali
nimi przejście.
– Trzeba
się spieszyć… – Rzekł Thor i podbiegł do okna. – Loki potrafisz zmienić się w
ptaka, prawda? – Zapytał nie pewnie. – Musimy się jakoś przedostać do wyjścia.
– Nie
za bardzo mi to zaklęcie wychodzi, zresztą nie uniosę nas obu. Ostatnio jak
próbowałem zmieniłem się w rybę, która miała skrzydła ptaka. – Pisnął i wtulił
się w brata. Nie wiedzieli co mają robić.
– Jakiś
plan? – Zapytał nie pewnie Thor. Złapał brata za ramiona, a Loki poczuł coś w sercu.
Była to pustka. Thor nie może! Nie teraz! Nie! Do jego oczu napłynęły łzy. Loki
wiedział co się stanie i wiedział, że będzie musiał obserwować egzekucję jego
brata.
– Tak,
mam jeden. – Szepnął cicho Loki. – Thor musisz uciekać, mam złe przeczucia. Oni
mogą chcieć ciebie. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale mi się nic nie stanie. Wiem
to! Błagam uciekaj! – Powiedział nagle. Loki użył magii i nim Thor zdołał się w
jakikolwiek sposób sprzeciwić został zmieniony w szczura z ogonem kota i
szponami ptaka. Kruk spojrzał na Lokiego z niezrozumieniem. – Zabieraj go stąd
i postaw go w wiosce . Pilnuj go,
błagam Cię Munin! – Szepnął cicho. – Prawdopodobnie nie będzie nic pamiętał. To
by było najlepszym rozwiązaniem! – Powiedział. Zabierz go do krasnala, który go
nauczy wykłuwać różne przedmioty. Lećcie! Już… – Loki mówił chaotycznie i szybko,
chcąc przekazać ptakowi najważniejsze informacje. Szczurzo-podobne gadzisko chciało
się sprzeciw wstawić. Dlatego też zaczęło biegać po pokoju jak szalone. Munin
złapał go pazurkami ostrożnie, tak by młody książę nie był nigdzie ranny i
wyfrunął za okno. Zaklęcie było krótko trwałe, więc Loki bał się żeby kruk
zdążył na czas, a Thor nie przemienił się w locie w człowieka.
Gdy
tylko Thor, trzymany przez kruka Odyna zniknęli mu z przed oczu, Loki usłyszał
jak do jego komnaty zaczynają przedostawać się Lodowi giganci. Wiedział, że nic
mu nie zrobią, a bynajmniej tak czuł w sercu. Ufał temu odczuciu.
– Gdzie
jest Thor? – Zapytała królowa.
– Zapewne
w swej komnacie. – Rzucił udając perfekcyjnie zaskoczenie. Jednak dłonie drżały.
– Kłamiesz
Loki, albo mi powiesz, albo …
– Zabijesz
mnie? – Prychnął cicho chłopiec. Kobieta zrobiła zaskoczoną minę, ale szybko
ukryła to pod maską.
– Nie…
Zamknę Cię w lochach, których Odyn nigdy nie używał. – Roześmiała się cicho. Podeszła
do chłopca i mocno złapała go za twarz podnosząc go do góry.
– I
tak Ci nie powiem, gdzie go wysłałem! – Wrzasnął.
– Skoro
tak… – Powiedziała i uśmiechnęła się, po czym puściła chłopca, który upadł z
łoskotem na ziemię, krzywiąc się przy tym z bólu. – Zabierzcie go do celi…
***
Po tym jak kobieta
zamknęła Lokiego w celi wszystkie kwiaty obumarły, a cała roślinność prawie
przestała istnieć na Asgardzie. Pola uprawne były zniszczone do tego stopnia, że
nikt o zdrowych zmysłach nie wychodził z domu by uprawiać rolę. Nad Asgard
nadeszły bardzo ciężkie czasy. Minęło dziewięć set lat od momentu, w którym
wszystko tak drastycznie się zmieniło.
Loki przymknął oczy.
Dzisiaj kończył szesnaste stulecie swego żywota. Zamknięty, pozbawiony mocy w
ciemnej, mokrej klitce z jednym maleńkim oknem. W koncie lewym stało łóżko z
jednym i tym samym kocem. Co prawda, przyzwyczaił się do swego maleńkiego
pokoju i spokój, ale… Loki bardzo tęsknił za bratem.
Królowa podobno
zgarnęła wszystkie piękne dziewczęta i niektórych młodych chłopców i ich
zabiła. Loki westchnął. Wstał z łoża i podszedł do nie wielkiej okiennicy,
gdzie był jego przyjaciel. Kruk, którego ostatecznie nie chciał nazywać,
przylatywał każdego dnia i każdej nocy. Ptak podskoczył kilka razy, w łapkach
trzymając delikatnie pachnącą bułkę.
– Nie
ładnie kraść. – Pogroził mu palcem, a kruk ukrył łebek w skrzydełku. – No
chyba, że to na moje urodziny, to w tedy mogę Ci odpuścić. – Powiedział z
uśmiechem młodzieniec, a po chwili usłyszał skrzeczenie kruka. Uśmiechnął się.
Usiadł na łóżku. Kruk przysiadł obok niego na pryczy. Chłopiec wziął ptaszynę
na kolana. Jego dłonie dotknęły ptasich piór i zaczęły gładzić go. – Wiesz,
śniłem dzisiaj… – Uśmiechnął się
łagodnie. – Śnił mi się Thor, mam wrażenie, że wszystko z nim w porządku. Kruk
potarł łebkiem o jego dłoń, a Loki spojrzał na niego z głupią miną. – Co?
Chcesz mi powiedzieć, że to prawda? – Westchnął, a ptak skinął mu głową. – To
dobrze. Nie wiesz może jak się czuje? – Zapytał spokojnie książę, a ptak przytaknął.
– Dobrze? Czy pracuje? – Ponowne dwa skinienia głową. – Oh! To wspaniale! –
Krzyknął szczęśliwy.
***
Królowa podeszła do
lustra, przeglądając się w nim przez dłuższą chwilę. W jej prawej dłoni było
berło należące kiedyś do Odyna. Kobieta przez chwilę milczała, po czym uderzyła
nim o ziemię. Zmieniła się w mężczyznę. Jego wargi wykrzywił chłodny i podły
uśmiech, a po chwili odezwał się, chłodniej od zacinającego zimną wiatru w
polach.
– Ah! Lustro,
lustro powiedz przecie, czyż nie jestem najbardziej dobrotliwym królem w tymże świcie?
– Zapytał.
Z
lustra na podłogę zaczęła spływać czarna maź, wyglądająca na krew lub inną
substancje chemiczną. Po chwili breja zaczęła formować się w osobę. Była to postać
z kosą w lewej dłoni. Ów ktoś miał na sobie czarny płaszcz i kaptur. Loki kiedyś
był ciekawy jak wygląda istota pod nim, lecz gdy zapytał ją o wygląd ta
stwierdziła, iż dowie się jak wygląda nim nastanie jego dzień sądu ostatecznego.
Loki prychnął, lecz nie przeraził się ani trochę.
– Oh!
Mój Panie. Jesteś najcudowniejszym królem we wszystkich światach i galaktykach…
– Rzekło spokojnym i wyważonym tonem. Loki uśmiechnął się wrednie. A jednak,
gdy Loki odwrócił się tyłem do lustra tym razem jego strażnik dodał, iż jest
ktoś na tym zamku o czystym sercu oraz jasnym spojrzeniu. Ktoś, kogo aktualny
król Asów zamknął w czterech ścianach swoich lochów. Loki zapytał czy powinien
się jej obawiać, a postać przemówiła: – Tak, mój panie winien jesteś tej osobie
swe życie.
Z
ust Lokiego wydobył się głośny warkot i ciche, pełne nienawiści prychnięcie.
– Loki!
– Syknął cicho i wrócił do swej kobiecej postaci. – Przyprowadzić mi Lokiego! –
Ryknęła wściekle.
***
Loki
rozdarł poduszkę. Czuł, że będzie musiał to zrobić. Sam nie wiedział, jak to
się stało. Usłyszał kroki na korytarzu. To mógł być tylko jeden, ten
najbardziej przerażający chłopak. Natychmiast rzucił się na łóżko i zakrył się
kocem. Był przerażony, a jego serce waliło mu w piersi.
– Hej,
księżniczko… – Powiedział chłodno młody nastolatek, o psim wyglądzie. Loki
perfekcyjnie zagrał rozespanie. Spojrzał na niego. Jego oddech przyspieszył.
– Cześć
Fenris. – Prychnął cicho Loki. – Nie lubię jak mnie tak nazywasz… - Powiedział
chłodno, a jego głos zadrżał. Chłopak usiadł obok niego, po chwili przygryzając
wargę w chwilowej konsternacji. Następnie później wyciągnął dłoń do księcia,
wsuwając palce w jego krucze włosy. Oblizał lubieżnie się i pochylił do
Lokiego. Do oczu chłopaka napłynęły łzy.
– Jesteś
zaniepokojony. Wyczuwam bicie twojego serca… – Szepnął rozkosznie.
– A ty
jakbyś się czuł zaszczuty na przykład, przez mnie?
– Dobrze
moja księżniczko… – Powiedział nisko. Zbliżył wargi do jego ucha i szepnął
cicho, aby się nie lękał, bo może spędzić z nim bardzo przyjemne chwilę o ile
Loki nie będzie się wyrywał. Loki poczekał, aż ten zbliży się jeszcze bardziej,
a później z całej siły go uderzył z kolana w brzuch, rzucił w jego twarz
piórami, aby go zdezorientować, a następnie sturlał się z łóżka na czworaka
wstał i zaczął uciekać ile sił w nogach. Psi chłopak chciał go złapać, ale ten
zatrzasnął mu przed twarzą metalowe, ciężkie wrota i zakluczył je w momencie,
gdy ten chciał się rzucić do jego gardła. Chłopak przemienił się w wilka i
zawył głośno, wzywając armię Lodowych Olbrzymów.
Loki miał tylko jedną
szanse na ucieczkę i była ona właśnie teraz. Zaczął biec przed siebie. Niedane mu
było jednak zrobić nawet pięciu metrów, gdy usłyszał jak Lodowe giganty biegną
po schodach w dół. Chłopak zaczął biec sprintem przed siebie. Skręcił w prawo,
później w lewo. Zatrzymał się w cienkim korytarzyku, który przebył stosunkowo powoli.
Sam nie wiedział, kiedy znalazł się w łaźniach więziennych. Usłyszał jak Lodowe
Olbrzymy się zbliżają do niego coraz szybciej. Pobiegł do wielkich drzwi, a
później znalazł się na korytarzu, u którego końca były schody. Chłopak złapał
nie co powietrza w płuca, rozpędził się i wbiegł po stopniach na piętro.
Przygryzł wargi widząc śpiącego na warcie strażnika bram wejściowych. Loki
bardzo po cicho wziął klucze i otworzył nimi drzwi. Pech chciał, że szyldwach obudził
się . Chłopak krzyknął, gdy ten
szarpnął nim z całej siły do góry za włosy. Do oczu Lokiego napłynęły łzy.
Wymamrotał pewne zaklęcie dzięki, któremu w jego ręce pokazał się krótki
sztylet, który Loki wbił mężczyźnie w łapę. Ten puścił go, a Loki mógł pobiec przed
siebie.
– Heimdallu!
– Wrzasnął zapłakany chłopak, biegnąc w kierunku wyjścia, lecz Heimdall nie odpowiedział.
Lodowe Olbrzymy zaczęły biec za nim. Loki zerknął z tęczowego mostu w dół.
Zawahał się. Giganty zerknęły na niego i zaczęły śmiać się nie zwykle
rozbawione. – Skoczę! – Krzyknął ze
łzami w zielonych oczach. Lodowe olbrzymy rzuciły się w jego kierunku, ale było
już zapóźni! Bo Loki skoczył w odmęt ciemności.
***
Loki
nie wiedział ile leciał. Godziny, minuty, a może tylko sekundy? Nie wiedział.
Jego oczy były przymknięte. Bał się je otwierać. Nie mógł przewidzieć czy aby
nie umrze, gdy to tylko zacznie je rozchylać. Loki odczuł nagle powiew świeżego
powietrza, a chwilę później jego ciało zderza się z czymś metalowym? Loki
otworzy gwałtownie oczy i spojrzał na to coś.
– Na
brodę Odyna. – Jęknął głucho widząc czerwono-złoty kolor metalu. – Kim żeś
jest? – Zapytał pół szeptem, a chwilę później zemdlał.
Cały fragment: 1 Cytaty z Thora (2011).
Nie co zmienione na potrzeby opowiadania…
„Szkatuła Wiecznej Zimy”2 Tak się nazywa
ta skrzynia. Gdzieś czytałam, że to
również nazywano „Sztułą Starożytnej Zimy”, ale nie pamiętam gdzie.
3Wiem, że tylko
mężczyźni byli w tamtych czasach przywódcami, ale żeby historia miała sens to
wplątałam tam kobietę, nie mężczyznę.
4Mitologia
Nordycka. (Znalazłam to na jakieś stronie, poświęconej Valiemu – Jak znajdę linka
to podam zamiast tej strony.)
GENIALNY ROZDZIAŁ! :D Naprawdę zakochałam się <3 we...eee... we wszystkim w tym rozdziale... Nie wiem co mam pisać... Czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Rox