Rozdział: 3. – Król Midgardu…
Minęło
kilka dni. Słońce łagodnie przygrzewało na ziemiach Asów i jak zwykle dwaj
młodzi książęta bawili się w ogrodzie. Spędzali czas głównie na chowaniu się w
drzewach lub krzakach, nieraz najmłodszy syn Odyna chował się również za pomocą
magii. Amory niestety nie widzieli już od kilku dni. Loki myślał, że to przez
plony, które to powróciły do dawnej świetności i wszyscy znów byli szczęśliwi.
Dziewczyna chciała czegoś, on jej to dał i teraz znów został z Thorem, ale
jakoś mu to nie przeszkadzało. Kochał brata ponad życie. Oddałby i zrobiłby
wszystko, aby ten był szczęśliwy, ze wzajemnością. I choćby miał zacząć kłamać,
nie chciał stracić tej więzi. Loki w tamtym momencie był naprawdę radosny.
Loki
wykonał magiczny znak ruchem dłoni i pojawił się przed Thorem chichocząc cicho.
Ten wymierzał w jego kierunku z drewnianego miecza. Zaczęli śmiać się i walczyć
między sobą. Bawili się w wojny, chowanego i berka, praktycznie bez przerwy.
Bardzo lubili te zabawy. Na ich twarzach były radosne uśmiechy i rumieńce
zmęczenia, kiedy wieczorami kładli się spać, ówcześnie myjąc się razem. Obaj
uwielbiali kąpiele. Loki mógłby spędzać godziny w bali rozkoszując się ciepłą
wodą i różnymi, nowymi zapachami. Które to przywożono im najczęściej przez
Odyna, Friggę, czy jakiegoś ich przyjaciela, który to wracając z wojny często
zgarniał jakiś łup, dla młodych książąt. Raz przywieziono im zapach skunksa z
Midgardu, przez co chłopcy okropnie śmierdzieli przez ponad tydzień. Oczywiście
nikt nie wiedział jak się pozbyć tego smrodu i od tego czasu zabraniało się
brzydkich zapachów. No chyba, iż ktoś chciał stracić głowę, na szubienicy lub
zostać potraktowanym przez jakieś inne tortury.
Thor
wycelował w młodszego braciszka z zabawkowej broni i zaczął na niego napierać.
Był rad, iż posiada tak wspaniałego brata, jednak nie podobało mu się, gdy
musiał wpadać w powietrze, gdy Loki tak po prostu znikał. Thor najczęściej się
wtedy przewracał i lądował na zielonej trawie lub wybrukowanej od kamieni
ścieżce. Co kończyło się oczywiście płaczem i lamentem, bo „Loki zrobił mu
kuku”. Loki oczywiście zabliźniał rany bratu, bo wiedział, jak mocno kocha
Thora, a Thor jego.
Podczas
zabaw dzieci, królowa, robiła wianki z kwiatów i miała szczerą nadzieję, że Ci
dwaj nie będą znów się bili. Frigga wiedziała, iż niedługo coś się zmieni w
życiu Lokiego, sama jednak nie miała pojęcia cóż to będzie. Jej nadnaturalne
umiejętności były ograniczone, co do patrzenia w przyszłość, w końcu była kimś
na wzór wyroczni. Wiedziała jedno, musiała się cieszyć dniem, bo jej własne
były policzone. Już wkrótce jej ciało zostanie spalone na oceanie dusz.
– Dzieci.
– Frigga uśmiechnęła się i spojrzała na swoje pociechy żywo koziołkujące i
bawiące się w wysokiej trawie, śmiejąc się przy tym naprawdę głośno. Chłopcy
cieszyli się z własnego towarzystwa. Loki zaprzestał okładać magią Thora, a
Thor swych zabawowo-morderczych zapędów, które wymierzał swoim drewnianym
mieczem w brata, w celu "zabicia go". Oczywiście to była tylko dobra
stara gra, jak i trening, przez co Frigga na to nie reagowała. Już raz przez to
przechodziła. Raz utraciła swego syna i Niechciała przechodzić tego ponownie!
Kobieta westchnęła i uśmiechnęła się rada.
–
Tak, mamo? – Zapytali jednocześnie obaj synowie. Loki skradł bratu nieco
dłuższy kosmyk blond włosów z czoła, przez co Thor uśmiechnął się czule i
ucałował policzek młodszego brata, na co ich matka się rozczuliła.
Frigga
siedziała na ziemi pośród czerwonych maków i niebieskich, pięknych róż. Kobieta
zrywała tylko maki i wplatała je we wianki. Robiła to bardzo umiejętnie. Na jej
ustach gościł łagodny uśmiech, a na policzkach widniały lekkie rumieńce.
Długie, blond włosy miała zaplecione w jeden warkocz, a na jego czubku była
niebieska róża. Kochała swoich mieszkańców, kochała również życie.
–
Dzisiaj przybędzie do nas najbogatszy i najbardziej szanowany człowiek,
zamieszkały na Midgardzie, pamiętacie jak się zachowywać? – Zapytała i nałożyła
Lokiemu śliczny wianuszek z kwiatów, w których to właśnie siedziała. –
Zwłaszcza ty Loki?
–
Oczywiście mamusiu! – Pisnęli równocześnie obaj chłopcy i pobiegli dalej
się bawić. Thor złapał za gałązkę i zerwał ją ostrożnie, a Loki ją odbudował,
chichocząc, kiedy otrzymał jabłko. Gdy zabawa w berka i chowanego im się
nudziła Loki, uwielbiał wtulać się w brata i ukrywać swoją twarzyczkę w jego
szyi.
Nagle do uszu królowej
dotarły dźwięki, jakby drzwi się otwierały, ale nie zareagowała, ponieważ
wiedziała, że to zmiana straży. Matka chłopców beztrosko położyła się na
trawie, po czym westchnęła ciężko, powoli zamykając oczy.
– Oh!
Pani, wszędzie królową szukam! – Krzyknął, kobiecy głos. Frigga usłyszała to
bardzo wyraźnie, przez co prawie natychmiastowo poderwała się do siadu. – Midgardczycy przybędą wkrótce, a pani się
dziećmi zajmuje.. – Służąca, mająca na sobie ciemnoczerwoną suknię i łagodne
rysy twarzy spojrzała na nią, teraz lekko karcąco, na co królowa się zaśmiała.
Dzisiaj
zarówno Thor, jak i Loki mieli poznać jakiegoś nowego chłopca.
– Oh!
– Westchnęła cicho i spojrzała na nią z uśmiechem. – Me dzieci powinny właśnie
dlatego być ze mną. Tak bardzo je kocham. Poza tym… Dopiero przybędą za kilka
godzin, czyż nie? Więc spokojnie, mogę wypocząć na słońcu. – Ułożyła swoje
ciało na powrót w pozycji leżącej, na trawie.
– A
czy jedzenie zostało ustalone? A stroje?
–
Oczywiście Yiester1! – Frigga westchnęła rada, iż może zajmować się
swoimi dziećmi.
–
Książęta nie powinny się uczyć teraz panowania nad sztuką mowy? –
Zapytała nie pewnie Yiester, przez co kobieta pokręciła głową i wzięła się za
robienie wianka dla Thora.
– Nie.
– Odparła. – Dzieci dobrze się bawią, a wydaje mi się, że oni też przysyłają
swego księcia? – Uniosła brew i uśmiechnęła się łagodnie, kładąc ręce na
kolanach. – Może i moje dzieci by zechciały się bawić z nim? Thor, Loki?! –
Krzyknęła kobieta, wstając z trawy. Frigga posiadała na sobie, piękną, tym
razem błękitną suknie składającą się w pięćdziesięciu czterech procentach z
tiulu oraz w czterdziestu sześciu z atłasu. – Chodźcie do mnie, Yiester,
mogłabyś się nimi zająć? Muszę chyżo podążyć do mego ukochanego. Ponieważ ten
nakazał mi przybyć, do swych komnat, aby po rozprawiać o dalszych losach
naszych dziewięciu królestw. – Frigga ucałowała swe dzieci w policzki i powoli
opuściła ogrody, nakładając Thorowi wianek z maków i jednej róży na głowę.
Yiester skłoniła się lekko i wzięła
chłopców za ręce kierując się, z nimi w kierunku jabłoni. Zerwała im po jabłku
i pozwoliła na dalszą zabawę.
***
Amora pojawiła się w
zamku dokładnie w momencie, w którym chłopcy szli się myć. Byli umorusani od
stóp do głów. Dziewczyna przemieniła swoje ubrania, w te należące do służby,
aby dowiedzieć się, czemu na Asgardzie jest aż takie poruszenie. Jej ostatnie dwa
tygodnie spędzone zostały na Terenie Midgardu, gdzie udzielała pomocy medycznej
w nasilających się chrystianizacjach2 ich ludzi. Którzy wierzyli w mity, o
Asach, oraz snuła przepiękne baśnie, o tym, iż zna osobiście Thora, i że ten
wyrasta na wspaniałego księcia i przyszłego woja.
W końcu Amora znalazła
swoją matkę, która była służącą na zamku. Białogłowa posiadała granatowe oczy i
ciemnoczerwone włosy z jasnoblond pasemkami, gdzieniegdzie. Był to jej
naturalny kolor. Wygląd kobiety przypominał szesnastolatkę, a to wszystko
dzięki urokowi, który został na nią rzucony przez pewnego maga, przez co
Angera3 była wiecznie młoda i piękna. Kobieta o wieku wiecznej nastolatki
uwielbiała zieleń, przez co jej praktycznie wszystkie suknie i stroje były w
odcieniu trawy. Dzisiaj wyjątkowo matka Amory przywdziała na siebie
ciemnozieloną suknię, oraz płaskie buty w tym samym odcieniu.
Kobieta zwróciła swe
zabiegane oczy na swoją jedyną córkę. Uśmiechnęła się do niej i otworzyła usta,
aby dowiedzieć się, co też sprowadza tutaj jej jedyne dziecko. Nim Amora
zaczęła opowiadać matce o swych problemach dnia codziennego, ta oderwała
kawałek świeżo upieczonego, wciąż ciepłego i pachnącego chleba od całości i
wręczyła go jej. Następnie sięgnęła po jeden z kubków i podała go swej córze,
ówcześnie nalewając tam wody.
– Za
nim zaczniesz pytać, masz, zjedz to…
Amora z wdzięcznością przyjęła chleb i konsumując go ze spokojem zaczęła
wypytywać o zabieganie na zamku i dlaczego wszyscy Asi są aż tak
zdezorientowani ,oraz wkurzeni. Głównie dopytywała o to drugie. Zakładając
włosy za ucho piękna, młoda matka zaczęła prawić o delegacji z Midgardu, która
to miała przybyć już wkrótce. Matka poprosiła swą córę, aby ta zaczęła nalewać
ambrozji, jaką był miód pitny gościom pałacowym. Poprosiła ją również o to, by
pomogła jej i kilku kobietom w roznoszeniu jedzenia na stoły, ponieważ część
służby była wykończona po ostatniej wieczerzy. Odyn wraz ze swoją świtą byli na
polowaniu i ubili dzika, a jak dzik to i uczta, jak uczta, to z winem, tańcami
i dobrą zabawą. Amora potarła dłonie o siebie, aby je oczyścić, popiła jedzenie
wodą i bez wahania zgodziła się i gdy stół został suto zastawiony jej matka
zaczęła wypytywać ją o sprawy w Midgardzie. Miała nadzieje, że córka opowie jej
wszystko ze szczegółami.
–
Wszystko dobrze matko, lecz na ziemiach Midgardu dzieją się złe rzeczy.
Królowie, zaczynają wyrzynać ludzi niewierzących w ich dziwnego, jedynego Boga.
To przerażające i dopiero w momencie, gdy użyłam magii na jednym z królów4 ten
odszedł, a dwa dni później zmarł. – Dziewczyna zadrżała i spojrzała smutno w
oczy matki. – Ich wiara w nas upadnie, prawda? – Szepnęła, a jej głos się
załamał.
–
Cóż… – Zastanowiła się młoda matka. – Prawdopodobnie tak. – Westchnęła smutno
i zerknęła na córkę.
– Na
brodę Odyna, to wszystko wina właśnie jego! – Krzyknęła oburzona.
– Nie
mów tak, wiesz, że Heimdall patrzy. –
Syknęła cicho jej matka. Podeszła do swej córki i ucałowała jej czoło.
***
Loki wyszedł z kąpieli, w której tak dobrze się czuł i bawił z bratem.
Spojrzał w lustro. Na jego twarzy widniały lekkie rumieńce i uśmiech, a w
oczach odbijały się iskiereczki radości, oraz psoty. Pamiętał rozmowę z bratem
podczas wczorajszej kąpieli i pamiętał, iż założył się z nim, o to, że tym
razem podczas kolacji uda mu się zmienić dobrze, wysmażonego kurczaka w żywą,
biegającą kurę. A nie tylko w rozsadzone wszędzie kawałki mięsa, które to
zrobił wczorajszego wieczora! Wierzył w to, jak i w to, iż mu się to uda. Loki
oderwał wzrok od lustra na chwilę, spoglądając na drzwi.
Thor wyszedł z łaźni ubrany w spodenki i białą koszulę, zapinaną na
dokładnie osiem guzików. Za nim, jak cień biegła służka z kamizelką w odcieniu
szarym i czerwoną peleryną ze zdobieniami, tuż przy przypięciach.
–
Powinieneś dać się najpierw ubrać. – Stwierdził z rozbawieniem, czekał.
Loki był cierpliwy, lubił czekać. W tym czasie mógł się bawić z bratem, albo
robić psikusy wszystkim dookoła. Służąca, której to imienia nie pamiętał w
końcu dopadła Thora. Założyła mu jego kamizelkę i pelerynkę i w końcu będzie
mogła ubrać i jego. Loki powrócił do obserwacji swojej głowy, na której to miał
niesamowity miszmasz, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, Loki twierdził,
iż podobają mu się takie widoki na jego główce.
–
Wiem braciszku, ale tak jest dużo zabawniej… – Zaśmiał się Thor,
obserwując brata. Kobieta ruszyła powoli do szaf księcia, gdzie zastała
bałagan. No tak, Loki zapomniał o tym, aby to magicznie poukładać, po tym, jak
Amora do niego wpadła po raz pierwszy. Kobieta westchnęła cierpiętniczo, ale
niczego nie powiedziała, tylko ze spokojem zaczęła układać jego ubrania i
dopiero po tym jak to uczyniła wzięła do rąk jedne z wielu szat księcia. Loki
wpatrywał się w lustro, które nagle zmieniło odbicie. Przez ćwierć sekundy
widział, jakiegoś dorosłego mężczyznę. Był on odziany w ciemnozielone ubrania,
na głowie miał rogaty hełm, wyglądający na bawoli lub kozi. Mężczyzna był
przykuty do dwóch przeciwległych skał grubymi, magicznymi kajdanami. Na jego
szyi była jeszcze obroża równie magiczna co jego okowy na nadgarstkach, które
krępowały jego ruchy dostatecznie mocno. Głowę miał nienaturalnie wygiętą do
tyłu i opartą o kolejną skałę – i Loki chyba nie chciał wiedzieć, dla czego,
naprawdę! Jednak nie to przeraziło najbardziej młodego księcia. Tuż nad głową
tego mężczyzny widać było wielkiego, przerażającego węża. Loki nie znosił i bał
się tych potworów i nikt, nie wiedział, dlaczego. Za nim była obręcz z kluczem,
chroniona była ona jednak przez węża, który to przeciągnięty był przez coś na
wzór kraty w taki sposób, że jego łeb mógł spokojnie zrzucać krople jadu do
oczu mężczyzny! Jego twarz wygiął ból, gdy trująca toksyna gada spadła z jego
otwierającego się pyska wprost do lewego oka i na skórę, prawego policzka. Usta
miał on zaszyte, przez co nie mógł nawet krzyknąć. W oczach tego kogoś,
robiącego teraz za jego własne odbicie, biła chora wręcz nienawiść. Loki
wzdrygnął się mocno i zamrugał kilka razy oczami, a obraz zniknął.
Loki dopiero teraz
spostrzegł, że ich niania i służąca w jednym, zapinała mu spodnie, zrobione z
czarnego, skórzanego materiału. Do tego miał mieć na sobie białą koszulę
zapinaną na tyle samo guzików, co u Thora i zieloną pelerynę z wygrawerowaną
literą „A” na plecach. Tak w końcu Loki był Asem i nikt temu nie zaprzeczy.
***
–
Midgardczycy przybyli mój Panie. – Oznajmił wysoki, czarnoskóry
mężczyzna z żółtopomarańczowymi oczyma. Ubrany był w złotą zbroje i tego samego
koloru hełm przypominający w pierwszej chwili byka. Heimdall, skłonił się przed
swoim Panem, klękając przed nim na jedno kolano. Podpierał się on oburącz o
miecz. Wyglądał dość przerażająco i mrocznie, przez co młody, przystojny król,
patrzący na świat brązowymi oczami, przestraszył się i prawie wpadł z powrotem
do portalu. Heimdall go na szczęście zamknął, przez co ten tylko się wyrżnął i
usiadł na tyłek. Jego średniej długości, rude włosy zafalowały lekko. Zapewne
wszystkie Panny w Asgardzie będą szaleć na jego widok. Odyn stojący u wejścia
na Bifrost westchnął jedynie nic nie mówiąc. Tuż przy przybyłym mężczyźnie stał
jego dziedzic i ukochana kobieta, równie piękna, co żona Odyna, lecz u
Midgardczyków piękno jest ulotne. Syn wyglądał dosyć przeciętnie, jak na tak
piękną parę. Miał krótko ścięte rude włosy, do tego zielone oczy po matce, usta
również, ale zachowanie, które to dawało dużo do myślenia, po ojcu. Chłopak
skrywał się za nogawką Midgardzkiej królowej.
–
Widzę Heimdallu. – Odparł król Asów.
–
Pro-proszę o wybaczenie! – Powiedział praktycznie natychmiastowo i wstał
otrzepując swój tyłek z niewidzialnego kurzu. Odchrząknął nerwowo, po czym
wyciągnął dłoń w kierunku wyżej postawionego boga. – Witam nazywam się…
–
Wiem, kim żeś jest Robb6 IV Starku. Jesteś najbardziej
szanowanym człowiekiem na waszym, Midgardzkim świecie. – Powiedział spokojnie
Odyn i ruszył przed siebie. Robb został w tyle z wyciągniętą ręką do uścisku.
–
Heeej, on zawsze taki jest? – Prychnął Midgardzki król.
– Cóż
mój król jest dobrym władcą. – Rzucił spokojnie, Heimdall wzdychając jednocześnie
i podnosząc się z kolana. – Sugeruję podążać za nim. – Rzucił chłodno mężczyzna
i wskazał ruchem głowy na przejście do miasta asów.
– OH!
– Zakrzyknął młody król, praktycznie natychmiastowo oraz prawie biegiem ruszył
za Odynem. Kobieta ruszyła tuż za nim ze spokojem.. – Odynie! Jeśli liczysz na
…
– To
wy, śmiertelni liczycie na naszą pomoc, a nie odwrotnie. – Odyn Przerwał mu w
połowie zdania i prychnął cicho. Midgardczyk zacisnął zęby. Mężczyzna miał,
cholera jasna, rację. – Tak, więc pójdź za mną bez słowa.
Weszli do zamku, w którym było mnóstwo straży, która trwała w bezruchu,
jedyne co ich różniło od posągów to fakt iż oddychali. Wyglądali jakby byli
zrobieni ze stali, a właściwie ze złota i stali. Byli gotowi do ataku w każdym
momencie! Młody król przełknął ślinę, ale dodał po chwili na głos wzdychając
ciężko.
– W
jaki sposób zechcesz nam pomóc? I co ważniejsze, co chcesz w zamian? Ahh! No i
jedna z waszych próbowała – Zawahał się i zadrżał – zabiła króla tamtych. –
Rzucił cicho Robb, przechodząc przez długi korytarz, który to kończył się
wielkimi drzwiami.
–
Otrzymacie wojsko, w zamian chcę jednak twego potomka, za okres wiosen
dziewięciuset.
–
Ale... My, ludzie nie dożywamy, aż tylu! – Krzyknął. – My ludzie
dożywamy ledwie czterdziestu wiosen! – Uniósł się spanikowany mężczyzna.
– Nie
zrozumiałeś midgardczyku. – Stwierdził chłodno i lekceważąco Odyn, otwierając
mahoniowe drzwi do Sali jadalnej. Thor i Loki natychmiast poderwali głowy, znad
pustych talerzy i wstali powoli, tak by nie obrazić króla midgardczyków. Loki
miał przerażoną minę, ponieważ zapomniał o tym, iż mają tą ważną kolację i
prawie zaczarował kurczaka. – Chodzi o to byś Oddał nam jedno ze swych dzieci
za około dziewięćset wiosen. Mężczyzna spojrzał na niego jak na wariata.
–
Skąd mam wiedzieć czy będą mi się rodzić same córy czy też młodzi
wojowie?! – Krzyknął i prawie zakrztusił się śliną. Usiedli przy stole.
…******…
Pisałabym i pisała jeszcze na czterdzieści stron, ale nie ;). Możecie
być ze mnie dumni. Będzie nawiązanie do jednego z komiksów Marvela, ale to
będzie tylko nawiązanie, więc sami rozumiecie i już wiem, kto będzie królową,
wy! Możecie się tylko domyślać i pisać w komentarzach swoje domysły ^^!.
Yiester1 – Moja własna postać, raczej już się nie
pojawi w opowiadaniu.. (Wygląd:
http://media-cache-ak0.pinimg.com/736x/cf/3f/43/cf3f43ba04aed35cfa06a48d24029176.jpg
).
Chrystianizacje2 – Proces usuwania rodzimych wierzeń
w rejonie ludu, przez wiarę chrześcijańską. Najczęściej był on prawiony przez
krzyżaków, ponieważ to głównie oni zabijali ludzi, aby siać początkowo „dobre
słowo”, w późniejszym czasie by się obławiać w łupy wojenne.
Angera3 – Moja własna postać, raczej już się nie
pojawi w opowiadaniu
(https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/0d/d4/c3/0dd4c31b6d1581d0b415c23acb4897ef.jpg
)
Króla4 – Jestem ciekawa, czy ktoś się skapnie, o
jakim królu mowa. Podpowiedź, mitologia Nordycka, prawdopodobnie między 1120
rokiem, a 1300, ale nie pamiętam dokładnie, kiedy chrześcijaństwo zostało siłą
narzucone na Skandynawię.
Robb Stark5 – Nie jest to moja własna postać,
chociaż… Charakterek ma chyba przeze mnie stworzony. Będzie jeszcze ukazany w
jednym rozdziale i w dwóch późniejszych, kiedy Loki będzie już u Starka w Stark
Tower.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz