sobota, 15 listopada 2014

Rozdział: 3. – Asgard Birds…

Kushina: *Zerka karcącym wzrokiem na współautorkę* Znów to zrobiłaś? *Pyta i cicho wzdycha*
Roxan: Wiem, wiem :C nie powinnam była, ale oni tak słodko wyglądają! *Jęczy zerkając smętnie na współ autorkę*
Kushina: Ale to jest ostatni raz, tak? *Patrzy z irytacją na dziewoje*
Roxan: *Smutna minka* *zwiesza głowę* N-no dobraa! *Płacz na końcu nosa*
Tony: Nie każ jej dobrze się bawiliśmy..
Kushina: Ale ja też chciałam! *Wskazuje palcem na biednego Lokiego, który emuje się w koncie* On was znienawidzi ==""! *Wzdycha ciężko*
Loki: *Zerka na nich i posyła strzał z magii w kierunku Starka, ale ten odskakuje*!*Zapałki w oczach*
Kushina: Biedny jesteś xD""! Dobra opowiadam na komcie ^^!
Viv: Dziękujemy.. Czytałaś fabułę? xD! Dzisiaj trochę poważniej :D..
Acheza: Dzisiaj tak jak mówiłam trochę poważniej.. Jest sporo z perspektywy Starka.
Lupin: Ta scena to mój pomysł ^^.
Rozdział: 3. – Asgard Birds…
            „W rozpaczy…”
            Po tym jak Loki mnie opuścił w kuchni, wstałem i ruszyłem do salonu. Opadłem ze szklanką dobrej whisky w ręce na sofę. Zamknąłem oczy. Rozchyliłem usta i upiłem spory łyk dobrego, drogiego alkoholu z uśmiechem na wargach. Rozejrzałem się przez chwilę. Nie dostrzegając nic ciekawego, po prostu podłożyłem sobie pod głowę poduszkę układając się wygodniej. Leżałem tak przez chwilę sącząc, później odezwałem się cicho do komputerowego A.I:
-          Jarvis, zrób coś dla mnie włącz wiadomości; jestem ciekawy, jak teraz Fury, radzi sobie z ludźmi, którzy zostali bez domu. – Parsknąłem cichym śmiechem. Kazałem Jarvisowi włączenie telewizora. Spojrzałem na TV. Przez jakiś czas patrzyłem jak rudowłosa kobieta mówi o ilości zabitych ludzi przez Chitauri. Szybko to mi się jednak znudziło i kazałem to przełączyć na jakiś horror.
            Film był straaasznie nudny, więc kazałem go wyłączyć. Dopiłem alkohol i ruszyłem szybko do łazienki. Włączyłem ciepłą wodę pod prysznicem. Byłem dzisiaj spięty, więc pomyślałem, że trzeba sobie nieco ulżyć.
            Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Nie zamykałem drzwi. Z wolna zdjąłem ubrania z siebie, a następnie zrobiłem kilka kroków w kierunku kabiny. Jeszcze raz zastanowiłem się czy, aby na pewno nie zamykać wejścia do miejsca gdzie zażywa się kąpieli oraz korzysta się z toalety, ale stwierdziłem, że nie ma to najmniejszego sensu..
            Wszedłem pod prysznic. Gorąca woda muskała moje ciało oraz włosy. To było naprawdę przyjemne doznanie. Nałożyłem sporo żelu na dłoń, a następnie zacząłem go wsmarowywać w siebie. Preparat pachniał nieco cynamonem i truskawkami. Uhh… Przejechałem dłonią na mojego członka, zacząłem poruszać ręką, wyobrażając sobie Pepper. Jej blond włosy, cudne niebieskie oczy… Oh! Sapnąłem ciężko. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nie wiem, dlaczego lecz zamiast twarzy Pepper; ja zobaczyłem oblicze diabła. Twarz miała wygięte ustach w lekko cynicznym uśmieszku, a zielone oczy patrzyły na mnie z cholernym rozbawieniem. Czarne włosy sięgające nieco więcej niż ramion roznieciły we mnie, właściwie to… oh! Moja ręka przyspieszyła. Otworzyłem szeroko oczy. Moje drżące ciało, łapało z trudem oddech. Obserwowałem swoją rękę, na której była moja biała sperma, po czym oparłem się o drzwi kabiny i uspakajałem ciężki dech. Stałem tak przez dłuższą chwilę, lecz nagle wyczułem czyjś wzrok na sobie.
            Odwróciłem się przodem do wyjścia. Czarnowłosy chłopak, obserwował mnie przez chwilę, a później wyraźnie spanikowany chciał zwiać. O nie! Kochanieńki! Co toto nie Reniferku! Czas na show Panie i Panowie.
            Otworzyłem drzwi od szklanej kabiny prysznicowej i wyszedłem z niej, na mojej twarzy był wyraźnie, wredny uśmieszek. Chytrze, Loki chytrze! Chłopak zacisnął oczy i początkowo odwrócił głowę.
-          Masz pięć sekund… – Wysyczałem złowrogo do jego ucha.
-          Na co Stark? – Zapytał uchylając powoli powieki.
-          Na to, żeby spieprzyć… – Warknąłem stając nieco na palcach, żeby dorównać mu wzrostem.
-          Jesteś niższy, słabszy i… – Teraz to on się uśmiechał. Bezczelnie lustrował moje ciało wzrokiem. – Całkiem nagi.
-          Wiesz, że to jest sekunda, żebym przyzwał zbroję i Cię załatwił, tak, że się nie pozbierasz? – Prychnąłem rozbawiony.
-          Wiem, jednakże ty też wiesz, iż te wasze Midgardzkie rzeczy nie są na tyle silne, żeby mnie usidlić w jednym miejscu?
            Hah! Bingo! I tu Cię mam. Przyparłem go do drzwi, opierając całą swoją siłę na rękach.
-          Sugerujesz mi, że chcesz uciec?  – Zapytałem obserwując go jak zwierzynę.
-          Nie…
-          Kłamiesz… – Stwierdziłem.
-          Tak, kłamię Stark…
-          I znów to robisz! Eeee…
-          To też jest prawda… – Mruknął szalenie rozbawiony.
            Nagle klamka się poruszyła. W mgnieniu oka złapałem za ręcznik przed upadkiem i narzuciłem go na nagi tyłek. Inteligentny blondyn po prostu stanął w drzwiach. Thor patrzył na nas z głupią miną. Pozycja, w jakiej przyłapał nas niebieskooki Bóg piorunów też nie była z byt fajna. Nasze usta niemal się stykały, a moje kolano było na jego kroczu. Ręce miałem po obu stronach jego głowy. Cały byłem zesztywniały z przerażenia…
            W zachowaniu brata Thora, coś mnie zaciekawiło. Tylko nie wiedziałem czy to ta cholerna erekcja, która mnie lekko uciskała w udo czy to były odurzające wręcz oczy, które przymknął nim zdołałem się w nie wpatrywać. Loki też fajnie, naprawdę fajnie pachniał! Woda kolońska i coś jeszcze… Wyczułem jego prawdziwy zapach, lecz niedane było mi go wąchać dalej, bo Loki zdał sobie, prawdopodobnie sprawę z tego, w jakiej sytuacji jesteśmy. Jego policzka stały się całe czerwony ze wściekłości.
-          Złaś-ze-mnie-ty-cholerna-puszko-po-konserwach! – Wysyczał przez zaciśnięte zęby w moim kierunku. Tak! Czarnowłosy był wściekły i spychając mnie z siebie złapał za kark i… Byłem naprawdę zaskoczony tym, iż Loki miał naprawdę dużo siły w rękach. Sam nie wiem jak to się stało, ale po chwili wylądowałem w kabinie prysznicowej rozbijając szkło na miliardy kawałeczków, a te wbiły się w moją skórę z całej swojej grawitacyjnej siły. Ostatnie, co zobaczyłem to wystraszone, niebieskie oczy i lekko rozbawionego Lokiego, którego dłonie chyba jarzyły się na lekko czerwono-zielony odcień?!
            Po chwili, po prostu zemdlałem…
***
            Otworzyłem oczy, po czym znów je zacisnąłem. Jezu! Wszystko mnie boli. Głowa, plecy! Czyjeś idealnie, wypielęgnowane dłonie musnęły mój policzek, przez co zapach kremu do rąk o durzył moje zmysły w kojący sposób. Uchyliłem powieki. Sala szpitalna. Super… Czyjś wzrok był naprawdę natarczywy oraz nie zbyt przyjemny, bo irytował mnie swoją natarczywością. Nienaturalny błękit? Hmm Pepper.. Spojrzałem na blondwłosą kobietę o zakochanym i wlepionym we mnie spojrzeniu. Blondyna uśmiechnęła się łagodnie.
-          Cześć Pepper… – Mruknąłem cicho. – Skończyłaś już pracę? – Pepper zaśmiała się cicho, ale później zacisnęła zęby na wardze. Oj była zła!
-          Jezu! Tony myśleliśmy, że nie żyjesz! – Krzyknęła zdenerwowana Pepper.
-          Przecież wiesz, że nie potrzebnie się o mnie martwisz. – Powiedziałem oburzonym tonem, ze złą miną. – Tak, wszystko, super! Świetnie! – Byłem zły, naprawdę wściekły. – Pepper muszę wstać! – Usiadłem, ale ona znów mnie położyła. – Panno Potts, mam dużo pracy…!
-          Tony martwię się, już wiem, że popadłeś w pracoholizm, zrób sobie wolny dzień na miłość boską! – Syknęła wściekle.
-          Odpocznę sobie po drugiej stronie. A tak poza tym nawet mnie nie denerwuj, trzeba transportować Lokiego i Thora, a poza tym mam wziąć Bannera do naszej siedziby, z Stark Tower mam plan zrobić Avengers Tower i… – I Potts mi przerwała.
-          Mam to gdzieś Tony, rozumiesz?! – Krzyknęła. – Mam dosyć tego, że wciąż się musisz narażać! Dość, że niszczysz się od środka! Mam dość Tony, rozumiesz? – Do jej oczu, napłynęły łzy. –  Wybieraj, albo ja, albo… Ironman!– Zacisnąłem zęby na wardze. Spojrzałem na nią. Była smutna, zmęczona… i przybita. Spojrzałem w jej oczy.
-          Ehh… Pepper, ja… Nie wiem, co mam robić! Nie mogę przestać, zwłaszcza, że… Kocham Ciebie i kocham to, co robię… – Powiedziałem przybity.
-          Jednakże teraz każę Ci Tony… Wybieraj. – Zwiesiła głowę i zacisnęła powieki. Doskonale wiedziała, że z Ironmana nie zrezygnuję, bo nie mogę!
-          Wiem, że Ciebie to za boli… Przykro mi, Panno Potts zrywam z tobą. – Pepper uderzyła mnie w twarz i rozpłakała się, po czym wybiegła na korytarz, zatrzaskując drzwi za sobą. W sercu coś mi pękło. Zabolało mnie to jak nie wiem.
            Wiedziałem, że teraz mnie znienawidzi do reszty. Westchnąłem. Po odpinałem te śmieszne kabelki, po czym ruszyłem w kierunku wyjścia z Sali szpitalnej. Rozciągnąłem kości. Przeszedłem kilka kroków w kierunku recepcji. Spojrzałem na kobietę o rudych włosach i uśmiechnąłem się flirciarsko do niej. Była bardzo, bardzo ładna!
-          Chcę się wypisać na żądanie… – Mruknąłem, a kobieta z dosyć pokaźnym biustem podała mi odpowiednie papiery.
***
            Złapałem się na tym, że przyglądam się Lokiemu od… Od momentu, w którym przekroczyłem bramy mojego mieszkania! Usilnie próbowałem zająć czymś uwagę. W końcu mi przyszło do obserwowania telewizora, który włączył mi Jarvis.
            Bóg kłamstwa wyglądał na nie źle zdenerwowanego i zestresowanego. Szczerze? Miałbym na to totalnie wyjebane, ale chłopak łaził w kółko, praktycznie przed moją twarzą i rozglądał się wystraszonym wzrokiem dookoła siebie.
-          Przełącz Jarvis… – Przez dłuższą chwilę miałem mętlik w głowie, bo nie wiedziałem, co mam zrobić, aby nie myśleć o tym, co się stało w łazience. Boże…! Czy Loki czarował?! Albo mi się tylko to wydawało, albo Loki serio pałał lekko czerwono-zieloną magią. Położyłem się na kanapie, a później zerknąłem znów na młodzieńca. Loki ponownie przemierzył pokój. Szaleniec wyglądał na zagubionego. – Co się dzieje reniferku? Czyżby ktoś Ci na ogon soli nasypał? Bo wyglądasz na nie takiego, co naprawdę się stresuje przed wynikiem rozprawy sądowej. wiesz, najwyżej Cię zabiją i będzie spokój… – Szepnąłem rozchylając usta w rozbrajający sposób!
            Czarnoksiężnik spiorunował mnie nienawistnym spojrzeniem i zacisnął zęby na wardze..
-          Mógłbyś nie stać mi na środku ekranu?! Chcę oglądać. – Loki pobiegł do jakiegoś pomieszczenia i zamknął się tam. Wstałem gwałtownie. O nie! To mój warsztat. Pobiegłem za nim. Chłopak zniknął gdzieś. Dosłownie… Kurwa, kurwa, kurwa mać! Otworzyłem drzwi, nasłuchując czy gdzieś go nie ma.
-          Jarvis, proszę Cię sprawdź wskaźniki podczerwieni i pola magii w całej willi. – Powiedziałem zmęczonym głosem.
-          Tak sir… – Mruknął komputerowy majordomus.
            Nagle usłyszałem cichutki szloch. Odwróciłem się w kierunku, z którego to usłyszałem. Uchwyciłem dźwięk, jakby pies został postrzelony i wykrwawiał się gdzieś na śmierć.
            Tylko, że ja miałem małego Reniferka, zamiast psa. Loki prawdopodobnie chciał się teleportować, ale no cóż… Nie dał rady! Kajdanki blokowały mu magię i robiły mu krzywdę. Zamiast leczyć rany, raniły go tylko bardziej.
-          Chodź tu… – Powiedziałem stanowczo, ale Loki, pokręcił głową. Miał płacz na końcu tak zwanego nosa i zrozumiałem, że źle zrobiłem mówiąc mu wcześniejsze słowa. – Jak długo próbowałeś używać tej cholernej magii? – Zapytałem zły, obserwując, jak chłopak zaciska tylko ręce bardziej z bólu. Nie odezwał się słowem.
            Zrobiłem dwa kroki w jego kierunku, ale on zrobił to samo, zaciskając bardziej usta w cienką kreskę. Widziałem już pierwszą łzy napływające mu do oczu..
-          Jestem czarnoksiężnikiem. Cały czas muszę jej używać! – Wrzasnął. – Odyn nałożył na mnie zaklęcie, przemiany w Asa. Muszę jej używać, żeby to utrzymać, rozumiesz?! To zaklęcie jest cholernie bolesne, a jakbym je zdjął to… Nie ważne. – Odwrócił głowę nic więcej nie mówiąc. Ręce Lokiego lekko się rozluźniły, po czym otarł nimi oczy.
-          Czemu nic nie mówiłeś wcześniej? I co by się stało, gdybyś zdjął to zaklęcie?
-          Powiedziałem „Nie ważne…”. – Prychnął odwracając się tyłem. Rzuciłem w jego kierunku bransoletkami, a te przyległy do niego jak druga skóra. Cały kostium Ironmana pokrył jego ciało.
-          Jarvis, wyłącz zbroję, natomiast otwórz mi dostęp do rąk. Dummy, tępaku szybko woda utleniona, bandaże i kombinerki. – Powiedziałem nie pewnie. Ręce Lokiego strasznie krwawiły, na nad garstkach. – Loki muszę zdjąć Ci te bransoletki, ale muszę mieć pewność, że nie zwiejesz! – Syknąłem. – Pamiętaj, jeśli tylko spróbujesz…
-          Wiem, zabijesz mnie… – Uspokoił się leżąc nie ruchomo. Chłopak zacisnął ręce w pięści. Sięgnąłem jedną ręką po białą buteleczkę, drugą zacisnąłem na rękojeści narzędzia. Polałem mu ręce wodą utlenioną, a białe niepokojące bąbelki zabulgotały ostrzegawczo. Loki wrzasnął i szarpnął się; oh!
-          Nie szarp się kurwa mać, bo operuję kombinerkami! – Warknąłem. Rozpiąłem mu kajdanki oglądając rany.
-          O kurwa! – Krzyknąłem. – Dobrze, że wyłączyłem Ci tą zbroję bo pewnie wybiłbyś całą ziemię.
-          Co się dzieje…? – Zapytał drżącym z bólu głosem.
-          Nic, nic… Tylko masz mięśnie na wierzchu. Wydaje mi się, że w takim stanie twoje zacne oblicze nie powinno widzieć się z Odynem, reniferku.
-          Przestań mnie tak nazywać! – Krzyknął wściekle. – Poza tym, zaraz to się zagoi.. – Burknął. – Prócz tego, Stark, skąd u Ciebie taka nagła miłość do mej osoby? – Syknął urażony.  Zerknąłem na niego.
-          Wiesz, czasami się zdarza. – Mruknąłem skonfundowany nowym odkryciem. Przyjrzałem się bransoletką. Nie wiem, kto im taką gównianą technologię sprzedał. Te bransoletki na pewno nie były moim projektem. Fury chyba go naprawdę nienawidził, za tą śmierć Coulsona. Tarcza będzie miała przewalone. Jakby Thor to zobaczył… No cóż Ludzkość była by w niemałym nie bezpieczeństwie! Wiedziałem co oznacza dla Boga piorunów Loki. Nie raz ten snuł mi opowieści, jak to on i jego brat chodzili na różne misje, albo toczyli razem różnego rodzaju wojny.
…******…
Kushina: No i jak mogliście, go pomalować biedny chłopak nie może się teraz otrząsnąć..?

Tony: Kushinko, skarbie... *Zerka na Lokiego, a ten wkurwiony, mówiąc delikatnie posyła mu oburzone spojrzenie* ^^""" Ymm.. Wiesz, że nie panuję nad sobą po alkoholu? :D!

3 komentarze:

  1. To był przecudny rozdział. Za prawdę, powiadam Wam, uwielbiam, gdy Tony zamyka Lokiego w zbroi XD Nie ogarniam tego, czemu tak się dzieje, ale to uwielbiam!
    Tony zerwał z Pepp. Biedna Peppi. Będzie mieć złamane serduszko, no ale sama kazała mu wybierać. On i Iron Man to jedno. Tego nie da się podważyć.
    I Lokuś... Jak on się po płakał...
    Strasznie chcę wiedzieć co będzie dalej.
    Pozdrawiam,
    Viv

    PS Obie Was, dziewoje kochane, zapraszam na rozdział do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.
    Podoba mi się to, jak opisujecie poszczególne sceny z perspektywy Lokiego i Tonego.
    Można przez to ich lepiej poznać, wkraść się do ich głów... Super.
    Tony pomyślał o Lokim pod prysznicem i oto wynik, hehe :). Widocznie nie tylko na kobiety tak ten nasz bóg kłamstw działa... :)
    Podobało mi się to zamkniecie go w zbroi i rozczuliłam się, gdy Tony postanowił mu pomóc i zdjął te kajdanki... to słodkie^^
    czekam na więcej, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Woff już nie ma Trynkiewicza hahahahahah sama się potem śmiałam z tego Trynkiewicza nw czemu.Dlaczego Tony myśli o Lokim pod prysznicem Wutf
    Pozdrawiam Lupin
    Ps.U mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń