sobota, 8 listopada 2014

Rozdział: 2. –Asgard Birds:

Tony: *Przewraca się na drugi bok*
Loki : * kuca przy łóżku i patrzy wprost na Starka*
Tony: *Słodko mlaska przez sen i mruczy coś dziwnego*
Loki : Napewno ?*patrzy na Rox stojącą nad nim*
Rox : Mnie się pytasz ? Ty to wymyśliłeś.
Tony: *Pociera ręką o nosek*
Kushina: *Układa palec na ustach**Skradu się, skradu ^^"""*
Loki : *patrzy na Kushine* a ty tu po co ?
Rox : *wzdycha * Decyduj się , Loki!
Kushina: Mnie tu nie ma! =="" *Fuczy* Jeszcze..
Loki : I tak cię widzę... No dobra * bierze z szafki tajemniczą tubke* Przygotuj się, Stark...
Stark: *Otwiera oczy i patrzy pół przytomnie na to co się dzieje O_o"*
Kushina: Serio? *Odwraca się na pięcie i wychodzi ciągnąc dziewczynę* Dajmy im chwilę dla siebie! Później i tak będą nago, to się nagapisz*
Stark: *Patrzy na Lokiego nieprzytomnie, po czym orientuje się, że się całują* O_O!
Rox : Już? * patrzy na Kushine, ta kręci głową* * rozgląda się * Teraz ? * pyta z nadzieją w oczach* *wzdycha ciężko widząc odpowiedź przeczącą*
Kushina: Nie! Chodź na piwo *Śmieje się* * Po piwie *
Tony: Zabiję Cię.. *Mruczy* Mój seksowny, męski tyłek!
Kushina: *Gryzie bana i śmieje się*
Loki : *patrzy na Starka* Nie mów że ci się nie podobało *uśmiecha się złośliwie*
Rox : *słucha uważnie*
Tony: Ymm.. No... Emm... Ymm! Dawaj jeszcze raz.. Takie przeprosiny, to ty chyba lubisz?
Rox : *robi wielkie oczy i wpatruje się w obu z narastającym zainteresowaniem*
Loki : * podchodzi do Starka* Owszem. Nawet bardzo...
Kushina: *Łapie dziewczynę i zasłania jej oczy* Musimy już iść..
Tony: *Szepcze coś seksownie do ucha Lokiego* To z tobą zrobię za chwilę! *Muska jego usta*
Rox : *zaczyna się wyrywać * Zostaw! Zawsze przerywasz w najciekawszych momentach! Nigdzie nie idę!
Loki: *mruczy z aprobatą, nie zwracając uwagi na nikogo oprócz Starka*

Vivi: Hahaha! Mam przeczucie, że muszę się z Kushioną schować gdzieś głęboko w czeluściach Helheimu, bo po tym rozdziale będziesz miała ochotę nas zabić... Nie poddawaj się: próbuj pisać, jeśli kiedyś to zrobisz z chęcią przeczytam :*
Acheza: Mam nadzieje, że mój rozdział tez Ci się spodoba :D 

Rozdział: 2. –Asgard Birds…
            Kłamiesz!
            Otworzyłem oczy, wstałem gwałtownie i podszedłem w stronę, z której dochodził ten nieznośnie irytujący dźwięk. Oczywiście trafiłem do miejsca gdzie spał Thor.
-          Thor! – Warknąłem i kopnąłem go z całej siły. Blondyn spadł z łóżka, nie obudził się, a co gorsza nadal wydawał te irytujące odgłosy. Wyszedłem z pokoju i oparłem się o drzwi. Chrapanie Thora nie było jedyną rzeczą, która nie pozwalała mi spać. Czułem się jak zwierzę. Osaczone, zamknięte w klatce. Nie mogłem uciec. Nie miałem pojęcia co się stanie kiedy wrócę do Asgardu.
            Na pewno czeka mnie sąd, ale jaki zapadnie wyrok? Prześladowały mnie wizje śmierci. Nawiedzał mnie obraz Helheimu. Coraz bardziej ogarniały mnie ciemności i strach. Wszystko było zamglone.
            Skierowałem się w stronę kuchni. Rozejrzałem się powoli. Nigdy nie zrozumiem Midgardczyków. W lodówce zobaczyłem mleko, była to chyba jedyna rzecz na tej planecie, której obecność znosiłem. Usiadłem na krześle barowym. Czułem się tu nieswojo. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Miałem wrażenie, że wszystko wokół mnie atakuje co było dość irracjonalne, ale tu wszystko było inne.
            Nikomu bym się do tego nie przyznał, ale nie tylko wyrok mnie przerażał. Wszystko było tu obce, nieprzyjazne. W pokoju panował półmrok. Schowałem twarz w dłoniach, nie tak miało być.  Odchyliłem głowę do tyłu. Poczułem jak ktoś mnie obserwuje. Kto jest na tyle głupi żeby zachodzić mnie od tyłu? Odpowiedź sama pojawiła mi się w głowie: Anthony Stark. Czego ten śmiertelnik ode mnie chcę?
 -         Co ty tu robisz, Stark? – Zapytałem cicho, nawet na niego nie patrząc. Mężczyzna odburkną coś w odpowiedzi. Nie słuchałem go. Jego obecność wystarczająco działała mi na nerwy. Chociaż pomysł z zaczarowaniem go w jakieś stworzenie był niezły. Spojrzałem z nienawiścią na dwie srebrne obręcze zapięte na moich nadgarstkach. Kiedy spróbowałem użyć magii zaczynały być gorące jakby ktoś niedawno wyją je z ognia. To poniżające. Milioner zapytał, dlaczego nie śpię.
-          Spanie z Thorem w jednym pokoju to męka, a tak ogólnie to mar… –przerwałem, po co ja mu cokolwiek mówię? Mówienie mu, że obawiam się wyroku Odyna to jak samobójstwo.  – Właściwie… Co Cię to obchodzi, żelazna puszko po tych pieprzonych fasolkach?
-          Ludzka ciekawość… - No tak oczywiście. Brunet usiadł naprzeciwko mnie, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Co za idiota. Patrzył mi prosto w oczy. Wystarczyło kilka sekund, aby wkraść mu się do głowy.
            Na razie skupiłem się na wymyślaniu, jakim torturom go poddać. Cały czas mówiłem coś do miliardera, żeby się nie zorientował. Zacząłem pleść iluzję. Poczułem piekący ból. Zacisnąłem zęby. Nie przerwę zabawy tylko z tego powodu!
            Patrzyłem na wydarzenia jakby z boku. Stark leciał w dół, a ja na nim. Nie do końca był to ja, nie był to także mój klon. Byłem rozdzielony. Jęknąłem cicho. Skupiłem się na jego nadgarstkach, poczuj mój ból Stark. Poczuj!
-          Będę Cię zabijał kawałek po kawałku. Centymetr po centymetrze twoje ciało będzie całe moje! Będziesz błagał, prosił i płakał… – Szeptałem. Byliśmy około metra nad ziemią. Milioner zacisną oczy. Kiedy je otworzył siedział już w swojej wierzy naprzeciwko mnie. Moja klatka piersiowa unosiła się szybko, ból mijał. Podniosłem się z krzesła barowego i zacząłem kierować się do wyjścia. Brunet usiłował mnie zatrzymać zaczepkami słownymi. Obdarzyłem go lodowatym spojrzeniem. Nie tak łatwo mnie sprowokować.
-          Nie skończyłem – Warknął miliarder.
-          Ale ja tak… - Wyszedłem z pomieszczenia, rzucając mu na od chodne krótkie bezczelne spojrzenie i odparłem na jego pytanie: – Jeszcze jedno, piję mleko, bo to jedyny, Midgardzki trunek, który mi smakuje. – Obecność Starka przestała już mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. W mojej głowie zaczął malować się wspaniały plan… Plan, przez który uda mi się zasiąść na tronie!
            Westchnąłem cicho.
            Wróciłem do pokoju. Położyłem się na swoim łóżku, które było obok mego brata. Czułem się jak zwierzę. Osaczony, zamknięty w klatce. Nie mogłem uciec, bo miałem kajdanki, a z drugiej strony Thor i Stark. Nie miałem pojęcia co się stanie kiedy wrócę do Asgardu.
            Czeka mnie sąd, to pewne. Jednak… Jaki zapadnie wyrok? Przecież Wszech Ojciec, mnie nienawidzi i może nawet zabić! Tak… Prześladowały mnie wizje śmierci. Nawiedzał mnie obraz Helheimu. Coraz bardziej ogarniały mnie ciemności i strach. Wszystko było zamglone. Rozejrzałem się powoli. Czułem się tu nieswojo. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Miałem wrażenie, że wszystko wokół mej osoby atakuje mnie. Cóż to było dość irracjonalne, bo w końcu… Tu wszystko było inne!
            Nikomu bym się do tego nie przyznał, ale nie tylko wyrok mnie przerażał. Wszystko było tu obce, nieprzyjazne. W pokoju panował półmrok. Schowałem twarz w dłoniach, nie tak miało być.
            Na domiar złego zaczęła mnie boleć głowa. Zdecydowaniem nie powinienem tworzyć tej iluzji, ale nie mogłem się powstrzymać. Przymknąłem oczy i skupiłem się na bólu. Poczułem pieczenie na nadgarstkach. No tak kajdanki. Nawet leczyć się nie mogę. Cholera jasna! Wszystko się wali. Spojrzałem w bok.
            Thor obudził się i zaczął podnosić z ziemi.
-          Loki? Dlaczego spałem na ziemi? – Obdarzyłem go lekceważącym spojrzeniem.
-          Chrapałeś… – Syknąłem złowrogo.
-          Coś się stało? Źle wyglądasz. –   Szepnął smutno, siadając na swoim łóżku. Ja prychnąłem.
-          A jak myślisz? Jak mam się czuć? – Podniosłem się do siadu. – Jak mam się czuć.
-          Sam sobie naważyłeś tego piwa, bracie.. – Nie widziałem powodu żeby cokolwiek odpowiadać. – To teraz je wypij.. – Dodał. – Jutro wracamy do Asgardu. Doktor Selvig pomógł przy przygotowaniu tesseractu.
            Zacisnąłem zęby. Dalej milczałem. Tesseract. To byłą jedyna rzecz, dzięki której mógłbym uciec. Gdybym go wykradł, może i by się udało. Tylko gdzie bym się przeniósł. Asgard z pewnością odpada, a… Jötunheimr? To był nawet dobry pomysł. Po śmierci Laufeya zapewne mają tam bałagan. Przydałby się ktoś, kto uporządkuje to wszystko. Ale jak to zrobić…?
            W sumie to jestem synem Laufeya, więc to powinno ułatwić sprawę. Oczywiście niektórym jednak może podobać się bezkrólewie, zdecydowanie wtedy łatwiej manipulować innymi Lodowymi Olbrzymami. Chociaż… Trzeba być ostrożnym.  Nadal jednak pozostaje problem tesseractu, musiałbym sam go uruchomić, nie zdążyliby wtedy zareagować. Przeniosę się do Jötunheimr. Wszystko idealnie, jednak całość zależy od tego co zbudował Selvig.
-          Nie martw się, Loki. Na pewno jakoś się ułoży. – Thor wyrwał mnie z zamyślenia.
-          Co?
-          Będzie dobrze, zobaczysz. – Spojrzałem na brata, mężczyzna uśmiechał się łagodnie. Prychnąłem.
-          Dobrze!? Posłuchaj sam siebie Thor. Dobrze!? Naprawdę sądzisz, że będzie dobrze?! – Zacisnąłem usta w wąską linię i spojrzałem w bok. Kątem oka jednak, nadal obserwowałem blondyna. Gromowładny wstał i podszedł do mnie. Nagle Thor objął mnie.
-          Idioto! – Warknąłem wściekle - Puszczaj mnie. Już! - Zacząłem się szarpać. 
-          Bracie... proszę… – Wyszeptał błękitnooki.
-          Puść mnie albo przysięgam, nie wyjdziesz z tego pokoju o własnych siłach! To, że mam tek kajdanki nie znaczy, że jestem bezbronny! – Kopałem go, drapałem i szarpałem się. Krótko mówiąc robiłem wszystko żeby ten cholernik mnie puścił. – Zostaw mnie! Zostaaaw!
            Thor w końcu mnie puścił. Spojrzałem na niego z nienawiścią. Blondyn tylko westchnął cicho. Na jego twarzy malował się wielki smutek. Thor odwrócił się do mnie plecami, następnie siadając na łóżku.
            Sam nie wiem, dlaczego, ale zacząłem odczuwać coś dziwnego, jakby… Jakby… Robiło mi się głupio? Przecież on chciał dobrze prawda? Zamknąłem oczy.  Nie… To nie było to… Ja nie cierpię Thora! Nienawidzę go, bo Odyn zawsze go faworyzował, lecz najbardziej nienawidzę go za to, iż mnie zdradził! Nie było go, gdy najbardziej na niego liczyłem! Oddaliłem od siebie wszelkie wątpliwości i uczucia. Trzeba się teraz skupiać, na czymś innym.
            Nie miałem zamiaru dłużej tu siedzieć, wstałem i skierowałem się do łazienki.
            Byłem zbyt nieprzytomny, zbyt wściekły na Thora i na samego siebie żeby usłyszeć, iż ktoś jest pod prysznicem. Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Kiedy wszedłem do środka zobaczyłem pod prysznicem Starka. To co robił, z pewnością nie można było nazwać kąpielą. Stanąłem jak wryty.
            Powinienem wyjść, a nawet wybiec, ale… Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Stałem tak i gapiłem się oszołomiony. Po chwili usłyszałem jęk milionera. Coś spłynęło po jego ręce. To mogło być nawet zabawne, tak wielki playboy, miliarder! Anthony Edward Stark, znany, jako Tony Stark, musi masturbować się sam. Byłoby to zdecydowanie bardziej zabawne w momencie, w którym nie stałbym teraz w łazience i na to nie patrzył. Przełknąłem ślinę. Stark oparł się o drzwi kabiny.
            Przyjrzałem mu się uważnie, w sumie gdyby się tak przyjrzeć… Te zroszone od szamponu, brązowe włosy, wcale tak nie odrzucają, a spięte, mokre od ciepłej wody plecy były bardzo seksowne, które teraz zwolna się rozluźniały, prócz tego… cóż… Stark miał całkiem nie zły tyłek.
            Pokręciłem głową. Nie! Zdecydowanie muszę bardziej panować nad swoimi myślami. To co przed chwilą nastąpiło było nie do przyjęcia. Całe szczęście, że brązowooki stał tyłem do mnie. W innym wypadku byłbym już martwy, spójrzmy prawdzie w oczy, jeśli się stąd nie ruszę, a milioner mnie zobaczy pewnie mnie zabije.
            Zrobiłem krok w stronę drzwi. Jak na złość Stark obrócił się właśnie wtedy. Przez chwilę gapił się na mnie w osłupieniu, a zaraz potem na jego twarzy pojawiło się wredne rozbawienie.
            Mężczyzna otworzył drzwi od szklanej kabiny, następnie podszedł do mnie, pochylając się nad moim uchem. Mężczyzna wciąż miał na twarzy kpiący uśmieszek. To było naprawdę straszne do znanie.  Zacisnąłem oczy. W końcu nie lubiłem.
-          Masz pięć Sekund… – Wysyczał złowrogo do mojego ucha.
-          Na co Stark? – Zapytałem otwierając powoli oczy.
-          Na to, żeby spieprzyć… – Warknął stając na palcach.
-          Jesteś niższy, słabszy i… – Teraz to ja się uśmiechnąłem. – Całkiem nagi.
-          Wiesz, że to jest sekunda, żebym przyzwał zbroję i Cię załatwił, tak, że się nie pozbierasz? – Prychnął rozbawiony.
-          Wiem, jednakże ty też wiesz, iż te wasze Midgardzkie rzeczy nie są na tyle silne, żeby mnie usidlić w jednym miejscu?
-          Sugerujesz mi, że chcesz uciec?  – Zapytał, odpowiedziałem mu kłamstwem doskonale przewidując jego kolejne słowa.
-          Nie… – Powiedziałem poważnie.
-          Kłamiesz… – Westchnąłem cicho.
-          Tak, kłamię Stark. – Odparłem pewny siebie.
-          I znów to robisz! Eee… – Zrobił głupią minę.
-          To też jest prawda… – Mruknąłem rozbawiony patrząc jak mężczyzna się wścieka. Ktoś otworzył drzwi z drugiej strony i…
…******…
Kushina: Nie krzycz po mnie musiałam Cię wyciągnąć, bo byś się jeszcze dołączyła i tyle by było xD! *Puszcza oczko*

3 komentarze:

  1. Było śmiesznie XD Nir musicie jeszcze uciekać do Helheimu. Jakbyście tam trafiły, już byście nie wróciły a ja chcę poznać ciąg dalszy ;)
    Scena z Thorem, trzymającym Lokiego w uścisku obłędna, a ta z Tonym rozbrajająca XD
    Czekam na next.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, jeszcze dzisiaj tak się nie śmiałam. Scena z Tonym pod prysznicem po prostu rozwaliła mnie na łopatki xD. Rozbrajająca, tak to dobre słowo, Viv.
    Nie spodziewałam się jej, ale myślałam, że coś zaskakującego się wydarzy. Już nawet sobie nie wyobrażam co będzie dalej.^^
    Rozdział świetny, czekam na następny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Umrzyj Trynkiewiczu komuś z prysznicem jaja robić! scena pod prysznicem? e[epickości brak granic ;*b Ja to tam tatusia Tonego lubię tak że pozdrowienia dla niego. Jestem naprawdę ciekawa co ci tam pod kopułą siedzi seryjnie! pośpiesz się z kolejnym rozdziałem bo mnie ciekawość zżera miśku ;D
    Pozdrawiam Lupin

    OdpowiedzUsuń